Piątek poetów i Alicja w Krainie Czarów

0
Fot. Piotr Gilarski

Według normy ISO-8601 (jest taka!) piątek jest piątym dniem tygodnia!
W tradycji biblijnej za pierwszy dzień tygodnia uznawana jest niedziela,
a piątek jest dniem szóstym. To także „dzień poetów”.

„Dzień poetów” to termin używany w Wielkiej Brytanii w odniesieniu do piątku jako ostatniego dnia tygodnia pracy. POETS jest akronimem od Piss Off Early Tomorrow’s Saturday, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „odczep się, jutro jest sobota”. W ten oto sposób piątek stał się „dniem poetów”.

Może w Wielkiej Brytanii jest piątek „dniem poetów” – ja odnoszę jednak wrażenie, że wszyscy w piątek z biurek i komputerów wyrzucają całotygodniowe zaległości. I ponieważ za ich nadrabianie biorą się w piątek przed południem – efekt ich pracy ląduje w mojej skrzynce mailowej. Jest piątek, godzina 16.30: „Panie mecenasie, przesyłam projekt ugody, proszę na niego zerknąć, bo chcemy go podpisać w poniedziałek rano”. Słowo „zerknąć” oznacza analizę treści ugody, a „chcemy podpisać w poniedziałek rano” zakłada, że będę pracować w sobotę albo w niedzielę – bo przecież nie w poniedziałek rano, tym bardziej że rano w poniedziałek mam spotkanie. „Panie mecenasie, jaka jest pana opinia, czy możemy zrobić tak, jak oni napisali w mailu?”; „Panie mecenasie, czy możemy się spotkać za dwa miesiące?”; „Szanowny panie mecenasie, czy może pan przesłać informacje dotyczące prowadzonych mediacji w rozbiciu na…”.

Pierwszy mail usiłuje mi zepsuć weekend i wymaga dużego poziomu asertywności, żeby odpowiedzieć: „Miałeś, kolego, dwa tygodnie, w czasie których nic nie zrobiłeś; dlaczego mam ponosić konsekwencje twojego braku organizacji pracy? A poza tym to obrzydliwa manipulacja mająca mnie zmusić do zrobienia w weekend czegoś, czego nie chcę zrobić! Nic z tego!”. Pozostałe trzy maile też spokojnie mogły poczekać z wysyłką do poniedziałku. Ale wysłano je późnym popołudniem w piątek. Dlaczego?

Ci z nas, którzy nie stosują narzędzi do zapisywania zadań i terminów, mają w mózgu funkcjonujący ciągły przypominacz: „Hej, jeszcze musisz wysłać maila”. Wtedy staje się konieczne pozbycie problemu przed weekendem… Bo po co o nim myśleć w samolocie, pociągu, przy serniku w domu czy w przerwie na reklamę. I wtedy właśnie ktoś „wrzuca swoją małpę na moje plecy” – pozbywa się problemu, teraz ja mam problem. To nie dotyczy tylko piątków, pojawia się zawsze przed każdymi świętami. Nieważne, czy to długi weekend majowy, Wielkanoc czy Boże Narodzenie. To pierwszy przykład braku profesjonalizmu – prokrastynacja.

Przykład drugi. Pamiętacie „Alicję w Krainie Czarów”? Fragment, w którym Alicja staje na rozdrożu dróg i pyta siedzącego tam Kota, którą drogą ma pójść. – A dokąd chcesz dojść? – dopytuje Kot. – Wszystko mi jedno – odpowiada Alicja. – W takim razie jest bez znaczenia, którą drogą pójdziesz – ripostuje Kot.

Dzwoni Ważna Osoba, mówiąc: – Panie mecenasie, chciałem pana prosić o wykład na temat mediacji. „Świetnie! Mediacja zasługuje, żeby ją wspierać” – myślę i dodaję – Dobrze, ale mam kilka pytań. Kto nas będzie słuchać? – Nie rozumiem –
pada z drugiej strony. – Kim są odbiorcy mojego wykładu? – dopytuję. – Aaaaa… tego jeszcze nie wiemy… – słyszę. – A jaki ma być rezultat mojego wykładu? – dociekam. Z drugiej strony słuchawki zapada cisza… – No na pewno macie jakiś plan – podpowiadam. – Tak, tak – potwierdził VIP. – Chcemy promować mediację. – Czyli przekonać kogoś? – postanowiłem sprawdzić. – Tak – zabrzmiało z drugiej strony. – Ale kogo chcecie przekonać? – drążę. – No wszystkich słuchaczy – słyszę. – Ale wiadomo, co oni myślą dziś na ten temat? Jeśli mamy kogoś przekonać, musimy wiedzieć, jakie są jego przekonania, co on myśli na ten temat; a poza tym to niewykonalne, by przekonać wszystkich. Mam jeszcze jedno ważne pytanie: skąd będziecie wiedzieli, że osiągnęliście cel? – wyrzucam z siebie. – Jak to skąd? Będziemy organizować kolejne akcje promujące – rozmówca odpowiada z zadowoleniem. Jestem jednak uparty i dopytuję, jak jest zdefiniowany rezultat, który ma być osiągnięty. Skąd będzie wiadomo, czy jest sukces, czy porażka? Odpowiada mi tylko cisza…

Mam swoje sposoby na sprawdzenie profesjonalizmu zapraszających na spotkania, konferencje czy szkolenia. Proste pytanie, tzw. killer, które brzmi: „Co ma być rezultatem spotkania, konferencji czy szkolenia?”. Brak odpowiedzi oznacza brak profesjonalizmu. I brak mojego udziału. Czas jest zbyt cennym dobrem, żeby go lekkomyślnie marnować. Nie jestem Alicją w Krainie Czarów.