WYPADEK, KTÓRY BYŁ MORDERSTWEM

0

Znów był ktoś, kto uznał, że wymyślił zbrodnię doskonałą. I znów się nie udało.

Jest 24 lipca 2019 r., środowy poranek. Północne Mazowsze, Czerwonka Szlachecka, okolice Makowa Mazowieckiego. Wczesnym popołudniem media obiega wiadomość: Policja szuka sprawcy groźnego wypadku, w wyniku którego do szpitala trafia 67-letni rowerzysta, Błażej C. Jest nieprzytomny, to było ciężkie potrącenie, wskutek którego rowerzysta zderzył się jeszcze z drzewem i wpadł do rowu. Sprawca wypadku odjechał z miejsca zdarzenia, nie udzielając pomocy poszkodowanemu.

Oprócz pogotowia na miejsce jak zwykle przyjeżdża także policja. Nie tylko drogówka kierująca ruchem. Do pracy przystępują też policyjni technicy, których zadaniem jest dokonanie oględzin i zabezpieczenie wszystkich śladów, które mogą okazać się pomocne w wyjaśnianiu okoliczności wypadku.

Sprawca zbiegł

Policja wysyła komunikat: Osoby, które były świadkami tego zdarzenia, proszone są o zgłoszenie się do Komendy Powiatowej Policji w Makowie Mazowieckim – osobiście bądź telefonicznie.

W szpitalu rowerzysta walczy o życie. Po ponad tygodniu jednak walkę przegrywa. Mimo wysiłków lekarzy nie udało się mu pomóc. Obrażenia głowy były zbyt poważne.

Śledztwo wszczyna ostrołęcka prokuratura okręgowa. Początkowo toczy się ono w sprawie wypadku drogowego. Zbiegły z miejsca zdarzenia sprawca jest ciągle poszukiwany. Wkrótce kwalifikacja prawna zmieni się na wypadek, którego skutkiem jest śmierć człowieka. Ale to nie ostatnia zmiana kwalifikacji prawnej w tej sprawie.

Tragiczny spadek

Kierowcy auta, sprawcy wypadku, ciągle nie udawało się ustalić. Prowadzący śledztwo zadali sobie pytanie, czy fakt, że Błażej C. w Czerwonce Szlacheckiej uchodził za osobę majętną, może mieć znaczenie dla sprawy. I doszli do wniosku, że może. W wyniku weryfikacji różnych wersji okazało się, że majątek Błażeja C. po jego śmierci odziedziczy jedna osoba – Adrian C., wówczas 26-latek, bratanek Błażeja. Byli podobno w bardzo dobrych relacjach. Adrian prowadził biznes. Nie szło mu zbyt dobrze, były długi. Czyżby chciał przyśpieszyć objęcie schedy po stryju Błażeju? Fragmenty układanki zdawały się zaczynać do siebie pasować…

Ustalenia policji i prokuratury przyniosły wiele interesujących odkryć i pozwoliły odtworzyć ostatnie miesiące, dni i godziny życia Błażeja C. oraz przebieg zdarzenia. Przełom w śledztwie nastąpił po pół roku. W styczniu 2020 r. policja wkroczyła do mieszkań trzech podejrzanych. Zaczęto ich przesłuchiwać, konfrontować dowody. Układanka stawała się kompletna.

Narzędzie zbrodni

Wypadki drogowe się zdarzają – tą myślą kierowali się sprawcy, planując zabójstwo. Błażej C. miał być przejechany. W tym celu w Różanie kupili audi A3. „Kupcem” był niejaki Jan Kowalski, rzekomo mieszkaniec Łomży. Jego numer PESEL sprawcy sfałszowali.

Błażej C., jak dowiedzieli się prowadzący śledztwo, lubił rano przejechać się na rowerze. Adrian C. o tym wiedział i postanowił wykorzystać. Rowerzysta miał się zderzyć z samochodem. A zderzenie miało być tragiczne w skutkach. Ale – jako spadkobierca, więc pierwszy potencjalny zainteresowany – chcąc być poza podejrzeniem, Adrian C. już wcześniej postanowił, że to nie on będzie sprawcą tragedii, która ma spotkać stryja. Namówił więc znajomego, 30-letniego
Piotra Ż., i jeszcze jedną osobę, Szymona N.

Za kierownicą usiadł Piotr Ż. Zbliżył się do domu Błażeja C. i czekał, aż ten wyruszy na swą rowerową przejażdżkę. Doczekał się wreszcie i ruszył za nim. Dojechali na asfaltową drogę, tam rozpędził auto i uderzył jego prawą stroną w tył roweru. Potrącenie było tak dotkliwie, że rowerzysta tego nie przeżył. Piotr Ż. spowodował wypadek i rzucił się do ucieczki. Planował wjechać w las i tam ukryć auto, ale utkwił na polnej drodze. Nisko zawieszone audi nie dało rady przejechać przez wykroty gruntowej drogi. Zadzwonił więc na pomoc do Adriana C. Żeby mógł trafić na miejsce, Piotr wysłał mu tzw. pinezkę z geolokalizacją. Policja uzyska potem dostęp do tych danych. Po pół godziny Adrian C. dotarł na miejsce, ale nie pomógł.

Chcieli zabrać stamtąd audi, zadzwonili więc po Szymona N. Powiedzieli mu: już po wszystkim. Wiedział, po czym. Sam nie trafił w miejsce pozostawionego samochodu, więc wrócił po Piotra Ż. Auta przetransportować im się nie udało, zrobili więc coś innego: upozorowali kradzież samochodu. Zdjęli zeń tablice rejestracyjne, zniszczyli maskę, drzwi i błotniki, kołpaki, powybijali szyby, wyjęli z bagażnika koło dojazdowe. Auto miało wyglądać jak okradzione i opuszczone.

Motyw

Pieniądze, pieniądze, pieniądze… Zadłużony Adrian C. i pozostali kompani liczyli, że karta w ich biznesach się odwróci. W śledztwie ustalono, że początkowo Piotr Ż. nakłaniał swego kolegę, Szymona N., by ten pomógł mu w zabójstwie Błażeja C. Szymon odmówił, więc Adrian z Piotrem uznali, że zrobią to sami. Piotr miał za to dostać od Adriana 20 tys. zł ze spodziewanego spadku. Szymon N., jako już wtajemniczony, „po wszystkim” pomagał w zacieraniu śladów. Także nie za darmo.

Od chwili zatrzymania w styczniu 2020 r. cała trójka przebywała w areszcie tymczasowym.

We wrześniu do Sądu Okręgowego w Ostrołęce wpłynął akt oskarżenia przeciwko całej trójce.

Adrian C. i Piotr Ż. stanęli pod zarzutem zabójstwa Błażeja C., Piotr Ż. natomiast odpowiadał jeszcze za nakłanianie Szymona N. do zbrodni zabójstwa i za sfałszowanie dokumentów związanych z umową kupna-sprzedaży audi. Szymon N. był oskarżony o utrudnianie śledztwa przez niszczenie samochodu, co było próbą zacierania dowodów zbrodni.

Proces

Ostrołęcki sąd uporał się ze sprawą w pół roku. W czerwcu 2021 r. cała trójka usłyszała wyroki: winny.

Najsurowiej sąd skazał dwóch głównych oskarżonych: Adriana C. i Piotra Ż. Pierwszemu sąd wymierzył karę
15 lat pozbawienia wolności, a drugiemu – 12 lat. Szymon N. za utrudnianie śledztwa został skazany na karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Adrianowi C. sąd ograniczył też możliwość ubiegania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie z reszty kary – wolno byłoby mu o to wnosić nie po połowie z 15 lat, ale po 12 latach za kratami. Piotr Ż. musi zaś odsiedzieć co najmniej 10 z 12 lat pozbawienia wolności.

Ale na tym sprawa się nie zakończyła. Były bowiem apelacje obu stron. Prokuratura walczyła o zaostrzenie kar, a obrońcy skazanych o uniewinnienie ich lub uchylenie wyroku i ponowny proces. Początkowo oskarżyciel wnosił o skazanie głównego podsądnego na 25 lat więzienia, ale na koniec zmodyfikował swój wniosek i zażądał dla niego wyroku dożywocia.

Skargi stron osądził w kwietniu 2022 r. Sąd Apelacyjny w Białymstoku. Był surowszy od sędziów z Ostrołęki.
Adrian C. i Piotr Ż. za zabójstwo Błażeja C. odsiedzą w więzieniu nie 15 i 12, ale 25 lat.

To nie był impuls

– W tej sprawie można mówić o motywacji sprawców zasługującej na szczególne potępienie. Biorąc pod uwagę okoliczności zbrodni, kary orzeczone w pierwszej instancji były zbyt łagodne – uznali sędziowie apelacyjni. Jak podkreślili, sprawcy dokonali podziału ról i działali w bezpośrednim zamiarze zabójstwa. Motywem było zaś to, że krewny ofiary chciał przyspieszyć moment, gdy obejmie zapisany mu w testamencie spadek. Sąd podkreślił, że Adrian C. miał obawy, iż stryj zmieni zapisy testamentu. – Był podział ról i zamiar bezpośredni zabójstwa w celu uzyskania spadku – podkreślała w ustnym uzasadnieniu orzeczenia sędzia Halina Czaban. Pozbawienie życia z powodów takich jak ten, i zrealizowane w taki sposób, to rzadkość – ocenił sąd. Zachowanie sprawców ocenił jako skrajnie niegodziwe, przemyślane w detalach (dzień i miejsce, obserwacja ofiary, zacieranie śladów), rozciągnięte w czasie. To nie był impuls, sytuacja niekontrolowana – dodała sędzia Czaban.

Jednak – podkreśliła – kara dożywocia, żądana przez oskarżyciela publicznego dla Adriana C., to zbyt wiele. Sędzia Czaban podkreśliła, że o ile można w tej sprawie twierdzić, iż sprawca faktycznie jest zdemoralizowany, o tyle w ocenie sądu nie do tego stopnia, by nie można było zrealizować wobec niego celów wychowawczych kary. Dlatego wymierzono karę terminową, a nie eliminacyjną – jaką jest dożywotnie pozbawienie wolności.

Wyrok stał się prawomocny, ale Prokurator Generalny nie składał broni. Wniósł do Sądu Najwyższego kasację, w której żądał, by kara była jednak surowsza niż orzeczone 25 lat. Nic nie wskórał, w lutym tego roku jego skarga została oddalona. Do boju ruszyli też obrońcy podsądnych – oczekując uchylenia wyroków skazujących. Bez powodzenia. W maju SN oddalił je jako oczywiście bezzasadne, a kosztami postępowania kasacyjnego obciążył skazanych. Ludzi, którzy myśleli, że dokonają zbrodni doskonałej.