INTERNETOWE WPADKI

0
Rear view of a woman in a blue blouse with headset and laptop, having a live video call with her friendly attorney, solicitor or lawyer, online legal advice concept

Sekretariaty w sądach to miejsce specyficzne. To tam decydują się losy wielu sądowych batalii. Sędziowie zajmują się orzekaniem, ale cała administracyjna buchalteria jest w rękach sekretariatów. Pracują w nich głównie panie. Zdarza się mężczyzna, ale zwykle jest to albo kierownik sekretariatu, albo woźny sądowy.

Każdy sędzia obsługiwany jest przez tzw. Dwójkę. Optymalnie jedna „Dwójka” obsługuje decernat jednego sędziego. To one rozkładają korespondencję do akt. One też przygotowują pisma wychodzące z sądu, protokołują lub przepisują protokoły rozpraw, przygotowują pisemne wersje sądowych postanowień i wykonują dziesiątki czynności opisanych i nieopisanych w przepisach. Na dodatek obsługują jeszcze petentów, pełnomocników i ich klientów. Uważna, samodzielna i dobrze zorganizowana „Dwójka” to prawdziwy skarb.

Pani Wanda, prywatnie żona policjanta, wyróżniała się urodą i starannością w pracy. Była zastępcą kierownika sekretariatu i z tej racji zakres jej obowiązków był szerszy. Zajmowała się m.in. nadzorowaniem spisywania protokołów powstałych w trakcie rozpraw przeprowadzanych za pomocą środków porozumiewania się na odległość.

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pandemia COVID-19 niemal sparaliżowała funkcjonowanie instytucji publicznych. Sądów w szczególności. Wymusiła jednocześnie stosowanie rozwiązań technicznych, które pozwoliły bezpiecznie przeprowadzać rozprawy za pośrednictwem Internetu.

Uwagę pani Wandy, przeglądającej nagranie rozprawy z dnia poprzedniego, zwrócił wyraźnie widoczny dym w tej części ekranu, w którym znajdował się pełnomocnik strony powodowej.

„Skąd ten dym?” – spytała głośno. – „Czy on pali papierosa?”.

Kilka osób pochylało się nad nagraniem. „Oczywiście, że pan mecenas pali papierosa w czasie rozprawy”.

Zawiadomiły o odkryciu przewodniczącą wydziału, która z kolei zaleciła, aby decyzję co dalej podjął sędzia prowadzący sprawę. Sąd zawiadomił o odkryciu izbę radców prawnych i jednocześnie wydał postanowienie o ukaraniu mecenasa karą porządkową w wysokości 2 tys. zł.

Ukarany radca prawny przyznał się do przewinienia i od razu karę zapłacił. Izba radców ukarała kolegę mecenasa upomnieniem. Mecenasowi wprawdzie można było dać ostrzeżenie dziekańskie, ale upomnienie bardziej odpowiadało stopniowi zawinienia dyscyplinarnego deliktu. 

Warto przy okazji zauważyć, że upomnienie ulega zatarciu, a ostrzeżenie pozostaje już w aktach radcy prawnego do końca zawodowego życia.

Innym razem pan mecenas uczestniczył w rozprawie internetowej w niewłaściwym stroju. Wprawdzie na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku. Póki siedział przed komputerem i kamera obejmowała jego górną część ciała. Widać było togę i niebieski żabot. Ale kiedy wstał do ogłoszenia wyroku, sąd musiał zwrócić mu uwagę, żeby jednak założył długie spodnie, gdyż niewłaściwym strojem narusza powagę sądu.

Przypomina mi się przy okazji sytuacja z końca lat 70., kiedy to prosto po studiach zacząłem pracę w sądzie jako „Dwójka” sędziego. Moja pani sędzia prowadziła rozprawę na sali mieszczącej się na ostatnim piętrze ogromnego gmachu sądu. Był niemiłosierny upał, więc pani sędzia ogłosiła krótką przerwę. Kiedy wróciła, zasiadła za sędziowskim stołem, zarzuciła łańcuch sędziowski na ramiona i poprosiła, żebym wywołał kolejną sprawę z wokandy.

Sędziowskie stoły przykryte były zielonym suknem. Pierwsza warstwa leżała bezpośrednio na blacie, a druga na wierzchu. Ta druga warstwa sukna opadała ze stołu od strony sali rozpraw aż do podłogi, tak żeby nie było widać, co się dzieje pod stołem. I właśnie tego dnia ta wierzchnia warstwa została zdjęta do czyszczenia. Pani sędzia tego nie zauważyła. Po przerwie wróciła za sędziowski stół ubrana tylko w togę i bieliznę. Co gorsza, było gorąco, więc od czasu do czasu wachlowała pod stołem togą, aby się nieco schłodzić…

Strony były coraz bardziej rozbawione, a sędzia coraz bardziej zdezorientowana. W końcu zlitował się jeden z adwokatów, starszy już mężczyzna, i poprosił o krótką przerwę w rozprawie. Zdziwiona sędzia na szczęście zgodziła się uwzględnić zaskakujący wniosek pana mecenasa. Mecenas przed wyjściem z sali dyskretnie wyjaśnił pani sędzi, o co chodzi. Krótko potem cała w pąsach pobiegła do pokoju sędziów. Przez dwa tygodnie był to ulubiony temat w sądowym bufecie.