Toczą się prace legislacyjne, których celem ma być wprowadzenie obowiązkowych spotkań informacyjnych w procesie sądowym w niektórych rodzajach spraw gospodarczych – w bardzo nielicznych przypadkach.
Możliwość kierowania na posiedzenia informacyjne pojawiła się w 2016 r. wraz z reformą k.p.c. Nie znam dokładnych statystyk polskich, ale „szału nie ma”. Z badań brytyjskich wynika, że w sprawach rodzinnych jedynie w 22% doszło do mediacji, a w 78% nie. Wyniki więc nie są zbytnio zachęcające. W 2020 r. w Anglii i Walii do sądów wpłynęło 247 tys. spraw cywilnych, z czego 16,5 tys. trafiło do mediacji. Kraj kojarzony w Europie z mediacją… i tylko niecałe 7% spraw cywilnych trafia do mediacji?! Ten niezadowalający stan stał się bezpośrednią przyczyną wydania stanowiska przez brytyjską CJC – Civil Justice Council, w którym mediację obowiązkową uznano – po pierwsze za zgodną z prawem, po drugie za pożądaną. Słuszny i uzasadniony wydaje się inny wniosek, by dotychczas funkcjonujący powszechnie termin ADR – Alternative Dispute Resolution (alternatywne rozwiązywanie sporów) zastąpić skrótem NDR – Negotiation Dispute Resolution. ADR nie jest dziś alternatywą dla wymiaru sprawiedliwości – stała się bowiem częścią sądowego procesu rozstrzygania sporów. Każda istotna zmiana budzi opór, więc projekt wzbudził szereg kontrowersji: jak pogodzić dobrowolność mediacji i proponowaną obligatoryjność.
Przeciwnicy mediacji obowiązkowej prezentują szereg argumentów i poglądów. Pierwszy z nich to pogląd, iż należy koncentrować się na edukacji i podnoszeniu świadomości mediacji (tzw. koncepcja szturchania). Drugi – należy stosować strategię kija i marchewki. W systemie prawnym winny znaleźć się zachęty i sankcje.W Polsce stosowanie obu strategii przyniosło mierne rezultaty. „Przekonywanie” i edukacja nikogo nie przekonały, a „darmowy” proces w przypadku zawarcia ugody w mediacji przed pierwszą rozprawą jest nieatrakcyjną „marchewką”.
Po wielu latach stosowania mediacji w Wielkiej Brytanii wspomniane 7% mediacji spowodowało, że brytyjskie ministerstwo sprawiedliwości dojrzało do zaproponowania mediacji obowiązkowej w sprawach drobnych (SCMS ) do 10 tys. funtów. Nie jest zresztą europejskim pionierem. Obligatoryjność funkcjonuje w Grecji i Włoszech. Strategie przekonywania i miękkiego zachęcania okazały się nieskuteczne.
Dziesięć lat temu Parlament Europejski przeprowadził bezprecedensowe badanie. Zadano szereg szczegółowych pytań wielu ekspertom z zakresu mediacji w 27 europejskich krajach. Wynik tego stanowi raport „Rebooting Mediation”. Na pytanie o najbardziej efektywny legislacyjny sposób wdrożenia mediacji odpowiedź brzmiała: „obligatoryjna mediacja”. Oni doskonale wiedzieli, że zmiana przekonań i postaw ludzi zająć może dziesiątki lat. Niestety pewien rodzaj obligatoryjności w interesie społecznym jest czasami niezbędny.
Obowiązkowe zapinanie pasów w samochodach też budziło sprzeciw: „nikt nie ma prawa mi nakazać czegokolwiek w moim samochodzie”. Palenie w miejscach publicznych „godziło w wolność jednostki” i gdyby nie wprowadzony zakaz, do dziś wdychalibyśmy dym w kawiarniach.
Co więc robić? Po pierwsze określić precyzyjnie cel: zwiększenie liczby spraw kierowanych do mediacji i ugód zawieranych przed mediatorem. Po drugie należy wprowadzić mechanizm obligatoryjności. Po trzecie, jeśli państwo wymaga, aby przed przystąpieniem czy też w trakcie sporu sądowego podjęto próbę mediacji, to ma obowiązek dopilnować standardu osób zajmujących się zawodowo mediacją. To bowiem zagwarantuje odpowiednią jakość mediacji i obniży ryzyko niepowodzeń. Musi być zatem wprowadzony standard określający umiejętności i wiedzę mediatora. A właśnie jest szansa, by to zrobić – bo również toczą się prace dotyczące Krajowego Rejestru Mediatorów. Zaniedbanie tego będzie błędem nie do naprawienia.
Przeciwnikom obligatoryjności mediacji przytoczę to, co powiedział prof. Giuseppe de Palo, spiritus movens raportu „Rebooting Mediation” w 2014 r.: „Twój konflikt to twój problem, powinieneś sam sobie z nim poradzić i go rozwiązać. Ale skoro nie potrafisz czy nie możesz tego zrobić i przychodzisz do sądu, to my wszyscy – my, którzy płacimy podatki, a więc ponosimy koszty utrzymania wymiaru sprawiedliwości i twojego procesu – my wszyscy mamy prawo prosić ciebie o to, abyś przed zaangażowaniem wymiaru sprawiedliwości podjął próbę mediacji”.