BALLADA W DWÓCH AKTACH…

0
Happy business men executive partners making agreement with handshake at team meeting. Company investor shaking hand of customer, client making successful trade merger international deal in office.

AKT PIERWSZY

Scena pierwsza: W SALONIE SAMOCHODOWYM. Aktorzy: klient i sprzedawca. Klient: „Wie pan, chciałbym kupić ten samochód, ale to hybryda, mam wątpliwości co do trwałości baterii, słyszałem, że jej wymiana kosztuje masę pieniędzy…”. Sprzedawca: „Nie wiemy nic na ten temat, ale co się pan martwi, ma pan trzyletnią gwarancję”. Klient: „No ale ja nie kupuję samochodu na trzy lata…”. Sprzedawca: „Niestety nic na ten temat nie wiemy, na pewno się nie zepsuje”.

Scena druga: U LEKARZA. Aktorzy: lekarz i pacjent. Pacjent: „No i co, panie doktorze, jak te wyniki, poprawiło mi się trochę?”. Lekarz: „Ha, ha, mam panu podać w procentach?”. Pacjent milczy, po chwili mówi: „Jaka może być przyczyna tej choroby?”. Lekarz: „Bóg raczy wiedzieć”.

Scena trzecia: W MEDIACJI. Aktorzy: prezes i jego radca prawny, dyrektor i jego adwokat. Prezes: „Podsumowując moją wypowiedź, jesteśmy skłonni zapłacić 17,5 mln zł”. Radca prawny: „I zamknąć wszystkie sprawy sądowe między nami”. Dyrektor: „Niestety nie możemy się zgodzić”. Adwokat: „Jak nie dostaniemy 20 mln, to nie mamy o czym rozmawiać, kończymy dzisiejsze spotkanie i spotkamy się w sądzie”.

Te trzy scenki wydarzyły się naprawdę i pokazują brak profesjonalizmu!

AKT DRUGI

Scena pierwsza: W SALONIE SAMOCHODOWYM. Aktorzy: klient i sprzedawca. Klient: „Wie pan, mam ten samochód, to hybryda, mam wątpliwości co do trwałości baterii, słyszałem, że kosztuje to masę pieniędzy…”. Sprzedawca: „Rozumiem, wiele osób ma takie wątpliwości, ale po pierwsze słyniemy z niezawodności i nikt nie pozwoliłby sobie na takie działania, które szkodziłyby naszemu wizerunkowi, po drugie oceniamy, że baterie wytrzymają co najmniej osiem lat, a potem można je regenerować, jest wiele firm, które się w tym specjalizują i nie jest to znaczny wydatek. I po trzecie: żadna firma samochodowa nie pozwoliłaby sobie, by jej samochody były po kilku latach niezdolne do jazdy z powodu zepsutych baterii”. A byłby mistrzem sprzedaży, gdyby zapytał: „A co by pana przekonało do niezawodności baterii?”. Klient: „No jakieś badania”. Sprzedawca: „Dobrze, proszę dać mi 5 minut, zaraz je dla pana znajdę”.

Co zrobił sprzedawca? Po pierwsze wie, że klient zawsze będzie miał wątpliwości, które są tak naprawdę dobrym znakiem w procesie przekonywania, bo są prośbami o informacje. Po drugie przechodzi na stronę klienta przy pomocy prostego słowa ,,rozumiem” i po trzecie ma argumenty i ich używa. A w wariancie mistrzowskim pyta, co przekona klienta, i takie informacje mu dostarcza.

Scena druga: U LEKARZA. Aktorzy: lekarz i pacjent. Pacjent: „No i co, panie doktorze, jak te wyniki, poprawiło mi się trochę?”. Lekarz: „Wyjaśnię to panu – schorzenie, które pan ma, będzie już z panem na zawsze, a stan nie będzie ulegał poprawie, ale można z tym spokojnie funkcjonować i żyć pod warunkiem przestrzegania zaleceń lekarzy. Powody tego stanu mogą być różnorakie (wymienia je). Niestety dziś medycyna nie jest w stanie jednoznacznie określić bezpośredniej przyczyny.

Co zrobił lekarz? Po pierwsze nie zlekceważył pacjenta i nie okazał wyższości. W poprzedniej scenie lekarz się śmieje, a słowa „Bóg raczy wiedzieć” tłumaczyć można: „I tak nie zrozumiesz, matole, tego, co ci chcę powiedzieć, bo się tego uczyłem sześć lat, szkoda mojego cennego czasu”.

Scena trzecia: W MEDIACJI. Prezes: „Podsumowując moją wypowiedź, jesteśmy skłonni zapłacić 17,5 mln zł”. Radca prawny: „I zamknąć wszystkie sprawy sądowe między nami”. Dyrektor: „Niestety nie możemy się zgodzić”. Adwokat: „Naszą intencją jest rozwiązać ten spór i dalej rozmawiać. Proszę mediatora o propozycje dalszych działań”.

W przykładzie trzecim nieprofesjonalna wypowiedź prawnika kosztowała klienta 1,5 mln zł, bo negocjacje ostatecznie zamknięto na kwocie 16 mln zł. O tyle bowiem po długiej przerwie i powrocie do stołu negocjacyjnego zmieniła się oferta drugiej strony. Autor tej wypowiedzi pomylił salę sądową z mediacją i nie umiał użyć innych niż procesowe narzędzi komunikowania. W opisanym przypadku koszt jednego wypowiedzianego zdania to 1,5 mln zł. Niestety techniki rodem z piaskownicy i rzucanie wiaderkiem w profesjonalnych negocjacjach dają kiepskie rezultaty…