To jedna z takich spraw, w których sąd ma do wyboru albo najsurowszą karę, albo uniewinnienie. Brutalne zabójstwo studentki Katarzyny Z. sprzed 24 lat to sprawa poszlakowa. Oskarżony Robert J., zatrzymany w 2017 r., nie przyznaje się. Czeka na wyrok w areszcie od pięciu lat.
Proces przed Sądem Okręgowym w Krakowie z uwagi na makabryczne szczegóły toczy się z wyłączeniem jawności. Miał dobiec końca w połowie lipca, ale będą jeszcze rozprawy we wrześniu.
Co wiemy?
Katarzyna Z., 23-letnia studentka religioznawstwa, zaginęła w Krakowie pod koniec 1998 r. Była umówiona z matką, ale nie dotarła na spotkanie, więc matka zawiadomiła policję.
Ciało znaleziono 6 stycznia 1999 r. Pchacz ?Łoś?, pracujący w pobliżu stopnia wodnego Dąbie na Wiśle w Krakowie, ma problem z poruszaniem się. Członkowie załogi próbują uwolnić śrubę napędową ? jak sądzą, z wodorostów. Okazuje się jednak, że śrubę unieruchomił fragment skóry. Ludzkiej. Marynarze natychmiast zawiadamiają policję. W pierwszej chwili sądzono, że śruba rozczłonkowała ciało denata, ale po szczegółowych badaniach okazuje się, że skóra została wcześniej zdjęta z tułowia, pozbawionego rąk, nóg i głowy, i specjalnie spreparowana ? aby była jak kurtka, którą można na siebie założyć.
Tydzień po wyciągnięciu skóry pracownicy stopnia wodnego alarmują policję, że w kracie wyłapującej śmieci z Wisły utkwiła ludzka noga. Skóra i noga pasują do siebie. Cięcia były prowadzone symetrycznie przez ramiona i kończyny dolne.
Aby zidentyfikować ofiarę, zostaje przeprowadzone jedno z pierwszych w Polsce badań DNA, które potwierdza, że to ciało Katarzyny Z. Wszczęte śledztwo zostaje jednak umorzone jeszcze w 1999 roku ? wobec niewykrycia sprawcy. Sprawa nie pozostała jednak na półce.
Szukano w różnych miejscach, próbowano wytypować sprawcę spośród podejrzanych o inne zbrodnie. Badano np. czy Katarzynę Z. zabił pochodzący z Rosji student UJ Władimir W., który zabił swojego ojca i odpreparował mu skórę z głowy. Zszył ją na kształt czapki-kominiarki i zakładał na głowę, aby przed dziadkiem udawać swojego ojca. Ale ten trop się nie potwierdził – w domu studenta nie znaleziono żadnych śladów związanych z Katarzyną Z. On sam został skazany na 25 lat i deportowany do Rosji, gdzie odbywa karę za zabójstwo ojca. Śledczy sprawdzali, czy sprawcą zabójstwa studentki jest morderca z krakowskiego parku Jerzmanowskich, który w 2005 roku odciął głowę swej ofierze. Ale to też prawdopodobnie był fałszywy trop.
Z archiwum X
Sprawą zajmowali się naukowcy z różnych ośrodków, a także policjanci ze specjalnej grupy badającej niewyjaśnione zbrodnie z minionych lat, nazywanej Archiwum X. Rozważano, czy zbrodni o kryptonimie ?Skóra? dokonał mężczyzna, który w latach 80. zamordował swojego syna i żonę, poćwiartowane zwłoki dziecka wrzucił do Wisły, a z głowy żony ściągnął skórę. Trafił do zakładu psychiatrycznego, z którego wyszedł kilka miesięcy przed zaginięciem Katarzyny. W międzyczasie jednak popełnił samobójstwo. Pytano służby z innych krajów. Niemiecka policja wykluczyła, by za śmierć studentki odpowiadał tamtejszy nekrofil, który wykradał zwłoki kobiet z grobów i zdejmował z nich skórę. Pytano o sprawę słynnego jasnowidza z Człuchowa, Krzysztofa Jackowskiego. W internecie jest nawet nagranie, na którym jasnowidz przykłada do nosa jakiś czarny przedmiot i pluszowego misia, po czym się zamyśla, ćmiąc papierosa. Co dokładnie powiedział jasnowidz, prokuratura nie ujawnia, zasłaniając się dobrem śledztwa.
Eksperci oceniali, że sprawca inspirował się filmem ?Milczenie owiec? oraz postacią Buffalo Billa, który mordował kobiety i zdejmował z ich ciał skórę. Zakładano, że morderca mógł być rzeźnikiem lub lekarzem. Zabójca celowo wybrał samotną studentkę, która cierpiała na depresję, bo stanowiła łatwą ofiarę ? uznali psychologowie, dopatrujący się w zdjęciu skóry rodzaju fetyszyzmu i motywów seksualnych. Nie wykluczano, że zabójca już nie żyje, wyjechał z Polski lub odsiaduje karę za inne przestępstwo.
Eksperci z Laboratorium Ekspertyz 3D Uniwersytetu Wrocławskiego stworzyli przestrzenny model obrażeń zadanych studentce. W 2012 roku ekshumowano zwłoki Katarzyny i ponownie przeprowadzono sekcję zwłok. Współpracowano także z FBI. Amerykański profiler mówił o przypadkowej ofierze i potencjalnym seryjnym zabójcy, który nie dopuścił się kolejnych zbrodni z powodu medialnego szumu wokół śmierci Katarzyny. Mógł też nie spodziewać się, że zwłoki wrzucone do Wisły zostaną kiedykolwiek odnalezione.
Przełom w śledztwie nastąpił jesienią 2016 roku. Prokuratura oświadczyła wówczas, że potencjalny zabójca mógł znać sztuki walki. Sugerowano, że studentka mogła sama sobie odebrać życie lub też w jej morderstwie mogło wziąć udział kilka osób ? kto inny zabił, a inna osoba ? niezależnie od samej zbrodni ? zdjęła skórę z ofiary. Ponownie badano jej ciało i stwierdzono, że nosi ślady, jakie pojawiają się tylko w wyniku upadku z dużej wysokości, wypadku samochodu jadącego co najmniej 80 km/h lub strzału w usta. Kim był ?Kuśnierz z Krakowa? wciąż nie było jednak wiadomo, a teoria wypadku upadła.
Prokuratura szukała dalej. Wiosną 2017 r. o tę tajemniczą zbrodnię pytała Brunona Kwietnia, naukowca z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, skazanego za próbę zorganizowania zamachu na Sejm (zmarł w więzieniu). Co zeznał? Nie ujawniono.
Zatrzymanie i zerwane tynki
W końcu, po 19 latach od brutalnej zbrodni, doszło do zatrzymania. 4 października 2017 r. policjanci poszli po Roberta J. i wkrótce potem wszyscy mogliśmy zobaczyć w mediach krępego mężczyznę z plecaczkiem, prowadzonego w kajdankach do izby zatrzymań. Jego mieszkanie i piwnica zostały gruntownie przeszukane. Skuwano nawet tynki w łazience.
W czasie poszukiwań zaginionej studentki w 1998 roku Robert J. mieszkał sam. Według jego ojca właśnie wtedy nieoczekiwanie wyremontował łazienkę, skuwając wszystkie kafelki. Czy to dlatego, by usunąć najmniejsze ślady krwi?
Dlaczego przez tyle lat śledczy nie wpadli na jego trop? Podobno był rozważany jako sprawca już od dawno, lecz brakowało dowodów wystarczających, by postawić mu zarzut dokonania okrutnej zbrodni. Pomocny okazał się donos wysłany do śledczych przez Leszka L., znajomego Roberta ? podały Radio Kraków i Onet. Sprawę badali też dziennikarze TVN, ?Dziennika Polskiego? i krakowskiej ?Gazety Wyborczej?.
Co ustalili? Leszek i Robert się przyjaźnili. Leszek prowadził w Krakowie sklep zoologiczny, a Robert pracował w instytucie zoologicznym. Ich znajomość przetrwała pewien czas, aż zakończyła się z powodu trudnej osobowości Roberta. Wcześniej przynosił Leszkowi zwłoki myszy, które w instytucie poddawano eksperymentom, by karmić nimi sklepowe gady.
Badano też przeszłość Roberta J., sięgając aż do dzieciństwa i czasów szkolnych. Okazało się, że sprawiał problemy wychowawcze, były na niego skargi nauczycieli. Uczyć się nie chciał, bywał agresywny. Został wyrzucony ze szkoły. Obwiniał o to matematyczkę, więc przychodził pod pokój nauczycielski, wyzywał ją i kopał drzwi ? opowiadał prasie jeden
z ówczesnych nauczycieli w tej szkole.
Dla sąsiadów był dziwakiem, ale też niesamowicie inteligentną, religijną osobą. ? Robercie, pan to chyba świętym będzie. A on mówił: żeby pani wiedziała, co ja zrobiłem, to nawet gdybym całe życie to nosił, to nic to nie pomoże ? opowiedziała sąsiadka reporterom TVN.
Ważny trop
Media ustaliły, z jakiego powodu Robert J. został zwolniony z Instytutu Zoologii. Stało się to po tym, jak podczas swojej zmiany zabił wszystkie króliki doświadczalne i nie potrafił tego w żaden sposób wytłumaczyć. Ustalono, że pracował także w prosektorium.
W 2017 roku Beata Marczak, zastępczyni prokuratora generalnego ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej, mówiła, że pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sprawcy tej brutalnej zbrodni będzie możliwe dzięki wyjątkowo wytężonej pracy prokuratorów prowadzących to postępowanie oraz funkcjonariuszy policji, jak również biegłych powołanych do opiniowania w tej sprawie. ? Musieli się oni zmierzyć z przestępczym działaniem, które dotąd było nieznane polskiej i zagranicznej kryminalistyce ? oceniała.
Od aresztowania Roberta J. śledztwo potrwało trzy lata. Na jego potrzeby zdobyto wiele ekspertyz kryminalistycznych. Proces ruszył w 2020 roku, gdy prokurator odczytał liczący 800 stron akt oskarżenia.
Robert J. nie przyznaje się do okrutnej zbrodni. Reporterom powiedział, że nie znał Katarzyny Z. ? Nie czytam gazet, nie mam internetu, nie mam telefonu komórkowego, a telefon stacjonarny jest odwieszony od wielu miesięcy. Jestem wyizolowany społecznie całkowicie ? mówił. Wówczas dziennikarz powiedział, że J. był widywany przy grobie Katarzyny w Batowicach. ? To nie jest przestępstwem ? odparł oskarżony.
Z jego ojcem rozmawiała zaś redakcja ?Dziennika Polskiego?. ? Boję się, że razem z żoną nie doczekamy się sprawiedliwości i chwili, gdy syn odzyska wolność ? powiedział, wierząc że syn jest niewinny.
A jeśli jednak to on jest ?Kuśnierzem z Krakowa??