PIESKIE ŻYCIE W KRAKOWIE W XIX W.

0

Zwykliśmy postrzegać XIX w. jako czasy ucisku ze strony zaborcy
i jego walki z tym, co narodowe. Niejednokrotnie umyka, że był to także okres tworzenia administracji i aktów prawnych na wysokim poziomie.
Dziś chciałabym opowiedzieć o przepisach dotyczących psów w dawnym Krakowie.

Już w XIX w. istniał w tym mieście podatek od czworonogów, a dowodem jego uiszczenia były metalowe blaszki przyczepiane do obróżki. Zachowało się ich sporo, a część oglądać możemy na ekspozycji Muzeum Podgórza.

Okrutni rakarze

Metalowy znaczek zawieszony na obróżce miał być dla psa „żelaznym listem bezpieczeństwa”, jak pisano. Świadczył o tym, że zwierzę nie jest bezpańskie, tym samym rakarzowi nie wolno było go zabić (należało je wydać właścicielowi po uiszczeniu kosztów utrzymania i dodatkowej opłaty). Rakarzy zwano też czasem oprawcami lub hyclami. Nie cieszyli się oni sympatią społeczeństwa. Ich praca często wywoływała skargi „publiczności” będącej świadkiem gorszących scen. Na łamach „Czasu” z 1866 r. (nr 265) zauważano, że w całym cywilizowanym świecie nie łapie się już psów w celu zabijania (co nie było prawdą), tymczasem w Krakowie „mającym pretensyę do wyższej ogłady” wciąż trwa ten proceder. Jak pisano: „Co gorsza uważam nawet, że zwyczaj ten od niejakiego czasu nabiera niezwykłej rozciągłości. Przed rokiem łapano psy we wtorki i piątki do godziny dwunastej, a już od roku pozwolono oprawcy przejeżdżać się swoim obrzydliwym wózkiem po całych dniach i o każdej godzinie i dawać nam widowisko odrażających łowów na najwięcej uczęszczanych miejscach między spacerującą publicznością…”.

Nieraz pojawiały się zarzuty, że rakarze nie działają w interesie publicznym, ale z chęci zysku, łapiąc nawet te zwierzęta, które wcale nie zaginęły. Poniżej obraz Wilhelma Marstranda przedstawiający satyryczną scenkę, w której hycel stara się odebrać siłą psa właścicielowi (1832 r., Narodowe Muzeum Sztuki – Den Kongelige Malerisamling, Kopenhaga, Dania).

Podobny problem istniał w Polsce. W dzienniku „Czas” z 1878 r. można było przeczytać:

„Około godz. 10tej rano na ulicy Floryańskiej oprawca rzucił się na dwie porządne osoby i do tego kobiety chcąc im wydrzeć z rąk pieska opatrzonego obróżką, a na którego zarzucił już stryczek. Wydarł też pieska przemocą, szamocąc się z właścicielką jego i poszarpawszy na niej suknie. Zajście spowodowało zbiegowisko, ale nikt nie chciał iść w zapasy z wykonawcą sprawiedliwości”.

Instrukcya dla oprawcy

Pod wpływem skarg władze Krakowa zdecydowały się opracować „instrukcyę dla oprawcy”. Zamieszczona została ona w Dzienniku Rozporządzeń dla Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa z 1880 roku (nr 1), na drugiej stronie fragment.

5. Obowiązkiem jest oprawcy w obrębie miasta Krakowa […] łapać psy wałęsające się nieopatrzone w znaczki opłaty podatkowej lub w znaczki uwolnienia od opłaty i psy choćby w znaczki opatrzone, lecz oznaki wścieklizny okazujące.

6. Łapanie psów ma się odbywać w Krakowie codziennie w miejscach i czasie przez Magistrat stosownie do potrzeby oznaczonych […]. Psy mogą być tylko na placach publicznych lub też na środku ulicy chwytane. Na plantacyach, chodnikach, trotuarach lub w sieniach albo podworcach domu nie wolno łapania dokonywać. Łapanie musi oprawca z oszczędzeniem ile można zwierzęcia uskuteczniać, względem publiczności ma się oprawca zawsze grzecznie i uprzejmie zachowywać. Szorstkie, nieprzyzwoite zachowanie się dręczenie złapanego psa bezpotrzebne karane będzie na oprawcy już to grzywną od 1 do 10 zł austr. Z płacy w kasie miasta pobieranej strącić się powinno…”.

9. Psy schwytane będą przez oprawcę w klatkach […] obok oprawiska przez trzy dni trzymane o żywione.

10. Zgłaszającym się właścicielom psów złapanych w ciągu tych trzech dni oprawca zwraca takowe za okazaniem pisemnego zezwolenia Magistratu i za opłatą jednego złotego.

W muzealnych zbiorach zachowało się sporo zdjęć z psami wykonanych w fotograficznym atelier, niektóre z nich mają nawet przyczepione do obróżki wzmiankowane wcześniej tabliczki (patrz poniżej, ze zbiorów Muzeum Krakowa).

* * *

I aż strach pomyśleć, jaki los czekał czworonogi nieodebrane w ciągu trzech dni.