Mainstream 2005?2007

0
Tomasz Działyński, radca prawny, rzecznik prasowy OIRP w Poznaniu / Fot. Tomek Tomkowiak

Gdy przez chmury zły deszczyk przeciekł / i paskudny wiaterek zawiał, / na pobliskim uniwersytecie / powołano Wydział Bezprawia. / Planowano: Katedrę Chamstwa, / Samodzielny Zakład Cynizmu, / Kursy Plucia, Teorię Kłamstwa / I Myślenia bez Sylogizmu. Jak na ?białe? mówi się ?czarne?, / Wkuwać miały chłopięta pilne, / W planie było Bezprawie Karne, / Jakoż i Bezprawie Cywilne. ( ? )

Krótko po zniesieniu stanu wojennego, w 1985 roku, w czasach, gdy standardy praworządności ustalane były w ramach kierowniczej roli partii, Wojciech Młynarski ułożył te zgrabne kuplety, nadając im tytuł: ?Wydział Bezprawia?. Pan Marian D. był kontrowersyjnym przedsiębiorcą, działającym głównie na rynku paliw. Każdy przedsiębiorca działający na rynku paliw (z wyjątkiem państwowych gigantów) był, jest i pewnie jeszcze długo będzie kontrowersyjnym przedsiębiorcą. Oznacza to, że wśród różnych niebezpieczeństw, które zagrażają prowadzonym w tej branży interesom, występuje realne zagrożenie ze strony prokuratury.

Kiedy jesienią 2006 r. pan Marian przebywał na wakacjach w Grecji, do jego firmy o szóstej rano przyjechali umundurowani funkcjonariusze w kominiarkach oraz dwóch przedstawicieli organów ścigania po cywilnemu. Zabezpieczyli komputery i twarde dyski. Wynieśli z firmy kilka kartonów dokumentów oraz zapieczętowali szafy i szuflady. Inna grupa, podobnie wyposażona, również o szóstej rano odwiedziła zastępcę prezesa firmy w jego prywatnym domu. Sprawa była rozwojowa.

Od wielu lat nasza kancelaria wykonywała obsługę prawną dla holdingu pana Mariana. Firma paliwowa stanowiła w tej grupie kapitałowej firmę najważniejszą.

Poranna akcja była dla mediów atrakcyjna. Prasa na wyścigi podawała szacunkowo określone straty, jakie poniósł Skarb Państwa w związku z działalnością niezgodną z prawem, prowadzoną przez firmę paliwową pana Mariana.

Dziennikarze śledczy rywalizowali w wyliczaniu sumy strat Skarbu Państwa niczym na licytacji w domu aukcyjnym: 80 milionów, 120 milionów, 200 milionów ? szokujące kwoty pojawiały się w notatkach informujących o aresztowaniach w firmie dokonywanych przez funkcjonariuszy CBŚ. Media pisały, że właściciel firmy przebywa za granicą i pewnie nie przyjedzie w najbliższym czasie do kraju. Któregoś dnia wieczorem, ku zaskoczeniu większości proroków, pan Marian wrócił z Grecji. Prosił o pilne spotkanie w kancelarii. Temat spotkania był oczywisty: należało jak najszybciej dokonać wyboru adwokata, który będzie reprezentował jego interesy w postępowaniu karnym.

Trzy dni później aresztowanie pana Mariana stało się faktem. Przesłuchiwany przez 48 godzin, z niewielkimi przerwami, nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył szczegółowe wyjaśnienia. Cały czas obecny przy czynnościach był jego adwokat. Trzymiesięczny areszt zatwierdził sąd.

Minęło sześć miesięcy. W ramach prowadzonego postępowania organy ścigania przesłuchały dziesiątki świadków. Kilku z nich obciążyło pana Mariana zeznaniami, które pozwoliły prokuraturze postawić mu zarzuty w zupełnie innej sprawie. Pan Marian został przewieziony do aresztu na południu kraju, w którym miał zostać poddany drobiazgowym czynnościom śledczym. Rodzina w porozumieniu z naszą kancelarią znalazła na południu Polski adwokata, dziekana miejscowej rady adwokackiej, osobę powszechnie szanowaną, wybitnego obrońcę, który podjął się obrony. Dla zapewnienia panu mecenasowi pełnej informacji o rodzaju działalności firmy prowadzonej przez pana Mariana na życzenie rodziny udaliśmy się do jego kancelarii.

Adwokat i jednocześnie obrońca naszego klienta robił wrażenie pewnego siebie i świadomego trudności zadania, którego się podjął. Rozmowę z nami zaczął jednak niezbyt optymistycznie:

? Panowie, ja tu jestem za mały. Śledczy pytają waszego klienta nie o to, jaki rodzaj działalności prowadził. Nie pytają go także o szczegóły zawartych umów, przekazanych zaliczek, czy zaciągniętych kredytów. Pytają go, czy zna syna? i tu następowała lista nazwisk kliku bardzo znanych osób ze świata biznesu i polityki. On odpowiada, że ich nie zna. A oni: ?Jak sobie przypomnisz, że ich znasz, to wtedy wyjdziesz na wolność?. ? Ja w tej sprawie niewiele mogę pomóc. Ja tu jestem za mały ? powtórzył adwokat.

Lata mijają, absolwenci Wydziału Bezprawia mają się dobrze, a o standardach praworządności znowu decydują partyjni funkcjonariusze. Tylko pan Wojtek już nie napisze, co o tym myśli.