Jednym z bardziej charakterystycznych elementów funkcjonowania samorządów zawodowych (osobliwie od czasów rozkwitu średniowiecznego systemu cechowego) jest występowanie w ich ramach szczególnego modelu nauczania.
Jego specyfika związana jest ze sposobem przygotowywania adepta danego zawodu polegającym na obserwowaniu przez niego pracy wykonywanej przez osobę posiadającą duży bagaż doświadczeń oraz na jego współuczestniczeniu w działaniach tejże osoby i wreszcie, po pewnym czasie, na samodzielnym wykonywaniu pracy jednak pod stałym nadzorem osoby doświadczonej. Owa relacja mistrz-uczeń jako podstawa kształcenia nowych pokoleń, należy zresztą do rudymentarnych doświadczeń cywilizacyjnych i wydaje się być najlepszym sposobem przekazywania wiedzy i umiejętności. Wystarczy przecież uświadomić sobie, że podstawowa wersja tego schematu edukacyjno-wychowawczego realizowana jest w każdej ludzkiej rodzinie, jak też i to, że nawet w filozofii nauki schemat ten uznaje się za jedne ze wzorcowych modeli nauczania (Michael Polanyi).
Jak wiemy samorząd radców prawnych przykłada dużą wagę do tego sposobu kształcenia najmłodszych stażem członków korporacji, który w języku naszej ustawy nosi miano patronatu. Dzieje się tak m.in. dlatego, że samo to pojęcie jest wielce zobowiązujące. Warto tu bowiem przypomnieć, że wywodzi się ono z łacińskiego słowa ojciec ? pater (gen. patris), z którego powstał następnie termin określający osobę będącą formalnym protektorem wyzwolonych przez siebie niewolników, a następnie rozszerzono jego znaczenie na osobę, która, często nieformalnie, sprawowała opiekę nad kimś młodszym, słabszym lub biedniejszym. Dla nas najważniejsza jest jednak modyfikacja wprowadzona w rozumieniu tego pojęcia w łacinie średniowiecznej. Wówczas bowiem, poprzez ukuty wcześniej zwrot ?święty patron?, pojawiło się znaczenie patrona jako osoby będącej jednocześnie i protektorem, i wzorcem dla innych: mistrz rzemiosła, handlu czy wolnego zawodu zarówno był dla swoich uczniów opiekunem, jak i jednocześnie prezentował im swoim zachowaniem modelowy sposób przyszłego życia zawodowego, publicznego i prywatnego.
Dlatego też nie może dziwić, że (pomimo idealistycznego ujęcia wypływającego z samej tylko analizy pola znaczeniowego tego słowa) z instytucją patronatu oraz z funkcją patrona związana jest duża odpowiedzialność. Problem jednak polega na tym, że nawet najlepiej skonstruowane regulaminy odbywania aplikacji czy publikowane przez samorząd skrypty opisujące obowiązki ciążące na patronie nie są w stanie zagwarantować prawidłowego pełnienia tej zaszczytnej roli przez wszystkich członków naszego samorządu. Coraz częściej niestety (choć wciąż na szczęście jest to zjawisko sporadyczne) pojawiają się doniesienia o nieprofesjonalnych, niestosownych czy wręcz niegodnych zachowaniach radców prawnych wobec znajdujących się pod ich opieką aplikantów.
Z pozyskanych informacji wynika, że typową nieprawidłowością w relacjach patronackich jest traktowanie adepta profesji radcowskiej jako dostarczyciela darmowej siły roboczej. Zdarza się to w sytuacjach gdy patron, będąc jednocześnie rzeczywistym pracodawcą aplikanta, wykorzystuje istniejącą relację zależności (chociażby ze względu na możność wydania negatywnej opinii), i odmawia mu płacenia lub znacząco ogranicza w stosunku do stawek rynkowych wysokość wypłacanego wynagrodzenia. Podobnie niedopuszczalne jest przerzucanie na aplikanta kosztów prowadzenia kancelarii (np. odmowa zwrotu kosztów podróży do klienta, sądu czy innego urzędu) albo uzależnianie wydania pozytywnej opinii od jakiś konkretnych zachowań wykraczających poza obowiązki aplikanckie.
Powinniśmy mieć świadomość, że ujawnianie takich nagannych praktyk jest bardzo pożądane z punktu widzenia dobra całego samorządu, gdyż w przypadku potwierdzenia w toku postępowania dyscyplinarnego faktu ich zaistnienia możliwe jest nie tylko napiętnowanie takiego nieetycznego postępowania, ale również pozwala na oczyszczenie środowiska z osób, które najwyraźniej nie zdołały wystarczająco dojrzeć do pełnienia zawodu zaufania publicznego. Nie miejmy bowiem złudzeń: jeżeli ktoś nie potrafi po ludzku zachować się wobec własnego aplikanta, to nie będzie w stanie zachować się jak człowiek wobec klienta i wobec innego radcy prawnego. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że takie niegodne postępowanie, jeżeli nie spotka się z negatywną reakcją środowiska, może niestety zostać uznane za dopuszczalne i powielone przez kolejne pokolenia radców prawnych. Do tego zaś jako samorząd dopuścić nie powinniśmy.