Ktoś powie: z dużej chmury mały deszcz. Ale może przerodzić się w ulewę. To prokurator miał rację. Profesor Mieczysław O., który blisko dekadę kierował Instytutem Meteorologii i Gospodarki Wodnej, jest prawomocnie skazany za korupcję. A trwają kolejne postępowania.
Mieczysław O. dziś ma 69 lat. Od lipca 2016 r. przez dwa i pół roku przebywał w areszcie w związku z intensywnym śledztwem dotyczącym nieprawidłowości w instytucie.
Było o nich głośno przed siedmioma laty, gdy to pracownicy IMGW poskarżyli się w liście otwartym, że źle się dzieje w instytucji kierowanej przez uznanego naukowca, eksperta od inżynierii i ochrony środowiska, który zresztą zajmował też zaszczytne stanowisko wiceprezydenta Światowej Organizacji Meteorologicznej przy ONZ. Pisali, że dyrektor jest nie do ruszenia, że ma polityczne plecy. Dowodem na zabieganie o przychylność polityków miał być znaleziony u niego paragon zakupu zegarka, który miał w 2011 r. być prezentem dla polityka PO. I od tego się zaczęło.
Upadek dyrektora
Spektakularna akcja organów ścigania w IMGW przyniosła skutek w postaci zatrzymania dyrektora Mieczysława O.
Wkrótce potem dyrektor został odwołany z funkcji. Zatrzymani zostali też jego córka, wicedyrektor instytutu oraz inne osoby. W większości przyznały się do zarzuconych im czynów i poddały się karom bez procesu. Mieczysław O. chciał walczyć o niewinność w sprawie, w której pojawili się politycy, a także seks i wielkie pieniądze. Ale o tym później.
Na razie skupmy się na sprawie, która zakończyła się właśnie prawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie. W tej sprawie rozpoznawane były dwa zarzuty żądania od podwładnych łapówki, która miała pochodzić z przyznanych im premii – czyli inaczej mówiąc, podzielenia się premią z dyrektorem.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Żoliborza w październiku 2022 r., a Sąd Okręgowy w Warszawie pod koniec sierpnia 2023 r. nie miały wątpliwości co do zasadności tych zarzutów wobec Mieczysława O. Kara: półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu, dwa lata zakazu zajmowania funkcji związanych z wydawaniem środków publicznych, 20 tys. zł grzywny i obowiązek zwrotu przyjętych korzyści.
– Oskarżony stworzył w IMGW przedsiębiorstwo korupcyjne. Sprawował w nim władzę na zasadzie „dziel i rządź”. Nielojalnych sobie pracowników zwalniał lub pozbawiał funkcji kierowniczych, a zatrudniał osoby o wątpliwych kwalifikacjach, ale gotowe realizować jego plany związane z popełnianiem na szeroką skalę przestępstw korupcyjnych – mówi reporterce „Rzeczpospolitej” prok. Przemysław Ścibisz z Prokuratury Regionalnej w Warszawie, który prowadził to śledztwo ze stołeczną policją.
Konkretnie chodzi o dwa zdarzenia. Pierwsze z 2007 r., gdy profesor Mieczysław O. zażądał od jednego ze swych zastępców 3 tys. zł, które miały pochodzić z podwyższonej mu premii. Pieniądze otrzymał. W 2014 r. dyrektor chciał 8 tys. zł od małżeństwa R. – także z premii. Miał za to rzekomo opłacić prawnika zatrzymanemu już w tym czasie wiceszefowi IMGW.
Te ustalenia potwierdził potem sąd. W uzasadnieniu wyroku skazującego stwierdzono, że taka postawa byłego dyrektora świadczy o jego głębokiej demoralizacji. – Za nic ma zasady współżycia społecznego i zwykłej uczciwości – oceniał sąd rejonowy, wskazując, że szef instytutu – żądając łapówek z cudzych premii, de facto czerpał korzyści ze środków publicznych. I taką ocenę działalności Mieczysława O. podtrzymał wydział odwoławczy Sądu Okręgowego w Warszawie – apelacja obrony skutku nie przyniosła.
Symboliczny wyrok
Tylko że na tym sprawa się nie kończy. W toku pozostają bowiem dwa procesy o dużo poważniejszych rozmiarach. Oskarżonym też jest Mieczysław O., ale poza nim podsądnymi było kilkanaście innych osób, o których pisaliśmy wcześniej – dobrowolnie poddali się karze. Nie przyznają się córka prof. O., jeden z przedsiębiorców i żona byłego wiceministra, której O. miał dać fikcyjną posadę. A zarzutów jest prawie sto.
W pierwszym procesie były dyrektor stoi pod 94 zarzutami, w połowie przypadków korupcyjnymi. W drugim jest oskarżony o fikcyjne zatrudnianie osób, wśród nich byli bratanek i żona jednego z wiceministrów. Prokuratura twierdzi, że dyrektor miał brać haracz praktycznie od wszystkiego, co wypłacano podwładnym. Premie, nagrody roczne, fikcyjne zatrudnienie – zawsze działka dla dyrektora. Czemu to robili, nawet Łukasz L., zastępca dyrektora, a prywatnie – jak ujawniono – jego kochanek? Według prokuratury motywacja była różna: chęć pozostania na stanowisku, otrzymania pracy, awansu…
Dyrektor nieźle zarabiał i korzystał z życia na wiele sposobów. Wyliczono, że było to 250‒370 tys. zł rocznie. Ale swoich pieniędzy starał się nie wydawać. Za wyjazd żony do Maroka, bilety lotnicze na prywatne podróże i drogi sprzęt fotograficzny płacono pieniędzmi instytutu. W czasie przeszukania domu dyrektora znaleziono też instytutowy sejf. Ustalono nawet, że drzewa ścięte z terenu IMGW trafiły do domu dyrektora, by mógł nimi palić w kominku.
Kwotę przyjętych przez Mieczysława O. korzyści od pracowników prokuratura podsumowała na 877 tys. zł, a szkody w mieniu IMGW na kwotę ponad 2,9 mln zł. Oprócz korupcji sąd bada, czy oskarżony popełnił przestępstwa przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej oraz podżegania do fałszowania dokumentów.
Zegarki za fuchę
W sprawie Mieczysława O. są jeszcze inne wątki. Jak ujawnił pewien czas temu Onet, dyrektorowi instytutu bardzo zależało na tym, by znaleźć się we władzach oenzetowskiej agendy – Światowej Organizacji Meteorologicznej. By osiągnąć ten cel, miał podarować dwa drogie zegarki wiceministrowi środowiska Stanisławowi Gawłowskiemu z PO. Sam Gawłowski zaprzecza, by kiedykolwiek otrzymał łapówkę. Przekonuje, że zegarek TAG Heuer, który rzekomo miał być łapówką z 2011 r.,
cztery lata wcześniej dostał w prezencie od żony – i pokazał dowód zakupu oraz certyfikat plus datowane zdjęcie. Tymczasem znaleziono też zdjęcie Mieczysława O. z Maroka z 2013 r. Zegarek na jego nadgarstku przypomina ten, który rzekomo miał być łapówką. Według Onetu prokuratura zamówiła w tym celu specjalną ekspertyzę i przeprowadziła konfrontację O. z Gawłowskim. Zegarków nigdy nie odnaleziono – a szukano także w nieruchomościach polityka PO.
Wyjazdy i prywata
Elżbieta M. była pracownicą instytutu odpowiedzialną za jego finanse. Jej zeznania złożone w sądzie mogą mieć znaczenie dla losów sprawy byłego dyrektora. Jak mówiła, gdy Mieczysław O. koniec końców został wiceprezydentem Światowej Organizacji Meteorologicznej z siedzibą w Genewie – podróżował tam nierzadko, a swój wybór uczcił na bogato. Koszt kolacji wydanej na jego cześć obliczono na 100 tys. zł. Na przeloty dla swego zastępcy, w tym także w prywatnych celach – jak zeznała w sądzie pracownica IMGW – z publicznych pieniędzy wydane zostało około 3 mln zł. Z zeznań kobiety wynika, że aby wyciągnąć publiczny grosz, nie wahano się nawet kombinować przy zamówieniach na sadzenie roślin w ogrodzie przed siedzibą instytutu. – Jestem ogrodnikiem z wykształcenia. W zamówieniach widniała kwota 18 tys. zł. Proszę mi wierzyć, zasadzono drzewka co najwyżej za 3 tys. – zapewniała w sądzie.
Oskarżony próbował podważać wiarygodność jej zeznań, mówiąc, że ona także należała do kręgu jego zaufanych ludzi. – Czy nie brała pani udziału w kolacjach organizowanych w moim domu? – pytał. – Brałam, ale był to dla mnie przykry obowiązek służbowy – odparła Elżbieta M.
Czy słońce zaświeci jeszcze dla Mieczysława O. i jaka prognoza go ucieszy? Przed wyrokiem sądu trudno to przewidzieć – może być burzliwie lub na niebie zajaśnieje tęcza. Dziś Mieczysław O. nie chce rozmawiać z mediami. Jego obrońca Marcin Kminkowski, który podtrzymuje, że podsądny nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów, dodaje, że Mieczysław O. jest już osobą prywatną i nie ujawnia swego obecnego zajęcia.