Sprawy sądowe z dawnych lat, czyli o Grzywczyku, który straszył po śmierci

0
Obraz Stanisława Witkiewicza z 1878 r. pt. "Pogrzeb na wsi" (Fot. www.lisak.net.pl/blog)

W XIX w. sprawy dotyczące rozkopywania grobów zdarzały się zdecydowanie częściej niż dzisiaj. Powodem tego typu praktyk były względy materialne, ale także zabobon.

Gazeta Sądowa Warszawska? z 6 września 1873 roku donosiła o schwytaniu Walentego Urbankiewicza, który zajmował się rozkopywaniem miejsc pochówku. Jak zeznał podczas przesłuchania, czynił to celem okradania zmarłych z… butów i już trzy pary udało mu się zdobyć tym sposobem. Nie dziwmy się więc, że w poradniku pt. ?Nauka zdrowia dla uczącej się młodzieży? z 1841 roku (autor nieznany) zamieszczono taką oto informację. ?Jaka przestroga jest potrzebna względem nabywania odzieży? Bardzo ważna, aby nie nosić, nie kupować bielizny, sukien, a mianowicie obuwia po zmarłych na zaraźliwe choroby; toż rzeczy sprzedawanych na tandetach takich, których nie można wprzód wyprać, gdyż dostać można gorączki zgniłej, nerwowej, suchot (?) i innych chorób obrzydliwych??.

Nieboszczyk straszył po śmierci

Zdecydowanie ciekawsza jest jednak sprawa rodziny Grzywczyków także z grobami w tle, opisywana na łamach wzmiankowanej wcześniej gazety.

We wsi G. każdy mieszkaniec wiedział, że Grzywczykowie po śmierci straszą. Gdy w połowie maja 1871 roku zmarł najstarszy z nich, a do tego szanowany gospodarz, była okazja przekonać się o tym osobiście. Zgodnie z prastarym zwyczajem trumnę pozostawiono w domu tak, by rodzinie i sąsiadom dać możliwość pożegnania się ze zmarłym. Wieczorem wokół niej ustawiono świece, natomiast w przyległej izbie zgromadzili się najbliżsi, by przy alkoholu rozweselić stroskaną żałobą duszę. Mniej więcej po godzinie zauważono, że świeca wypadła z lichtarza i zagasła, a wokół niej na podłodze palił się ogień. Włożono ją z powrotem, zapalono, niestety po jakimś czasie sytuacja powtórzyła się, co po raz pierwszy dało do myślenia. Po pogrzebie było jeszcze gorzej. Każdego dnia straszyło gdzie indziej. U wdowy w domu coś chodziło po strychu, następnie przystawiło drabinę i zeszło na dół. U Borka przed zachodem słońca na podwórzu coś rzucało kamieniami w górę. Przeszkadzało spać u Wincentego Gostomskiego, uderzając kamieniami w ścianę i pociągając za haczyk u drzwi prowadzących do sieni. U Gonciarzów rzuciło kamień przez komin, tak że aż wpadł do izby. Tomasz Czub, gdy spał w izbie z żoną i pięciorgiem dzieci, poczuł jakiś ciężar na nogach, który po przebudzeniu ledwie zdołał zrzucić, a duch uciekł szparami w drzwiach, tak, że aż drzwi pisnęły. Łaskówna widziała nawet nieboszczyka chodzącego w nocy po izbie i czuła przeraźliwy smród trupa. U Piątaka wybiło szybę i zrzuciło gęś z gniazda. Słowem straszyło w każdej chacie, wszystkich i wszędzie. Ludzie już mało co sypiali, w dodatku zaczęli chorować. We wsi panowała atmosfera przerażenia. Żądano od Grzywczykowej ?aby sobie chłopa (…) trzymała na wodzy?, niestety ona sama padała ofiarą jego złośliwości i nie miała jak temu zaradzić. Tak dalej nie dało się funkcjonować. W wyniku narady zdecydowano, że trzeba wziąć sprawy we własne ręce i zrobić tak, ?jak się to zwykle w takich razach czyni?, czyli ?dobyć nieboszczyka z grobu?. Kilku najodważniejszych mężczyzn wypiło trochę wódki dla kurażu, wzięło łopatę, nóż i ruszyło nocą na cmentarz. Wykopano trumnę, zerwano z niej wieko, zmarłemu odcięto głowę i zakopano ją osobno. Zostawione przy grobie łopaty i ślady rozkopania zauważył na drugi dzień grabarz i powiadomił proboszcza. W konsekwencji sześciu mężczyzn trafiło przed sąd. Podczas przesłuchania wszyscy uważali się za niewinnych i powoływali na to, że nikomu nie zrobili krzywdy, w dodatku działali za zgodą wdowy. Zauważali też, że od chwili otwarcia trumny spokój nastał we wsi, co najlepiej świadczy o tym, że czyn popełnili w interesie ogółu. W dodatku deklarowali, że w razie potrzeby głowę mogą z powrotem włożyć do trumny i zakopać ją.

Kara za znieważenie zmarłego

Artykuł 246 Kodeksu kar głównych i poprawczych obowiązującego na terenie Królestwa Polskiego od 1847 roku za pogwałcenie grobu w celu obdarcia trupa lub znieważenia umarłego przewidywał karę pozbawienia wszelkich praw, zesłania na roboty ciężkie w twierdzach na okres od 10 do 12 lat oraz chłosty.

Jeżeli natomiast grób został naruszony nie w celu obdarcia trupa, ani też nie dla znieważenia zmarłego, lecz wskutek zabobonu, kara była ?łagodniejsza?, albowiem polegała na osadzeniu na Syberii (bez pozbawienia wolności).

Natomiast w przypadku pogwałcenia grobu bez złego zamiaru, to jest ?ze swawoli? lub w stanie opilstwa przewidziano zamknięcie w domu poprawy na okres od sześciu miesięcy do roku, gdzie skazany pracą miał odpokutowywać popełnione przestępstwo.

Sąd pod zaborami musiał się nie mało nagłowić, by zakwalifikować czyn tak, aby nie skazać na zesłanie prostych chłopów, którzy padli ofiarami braku edukacji i zabobonu. Sam prokurator przekonywał skład orzekający do wzięcia pod uwagę okoliczności łagodzących, to jest tego, że mężczyźni działali w stanie upojenia, w dodatku ?ze swawoli?, a nie z rozmysłu. Ze względu na ciemnotę ludu i stan umysłowy mieszkańców wsi wnosił o zastosowanie ustępu 3, jako że mężczyźni nie mieli złego zamiaru. Sąd kryminalny przychylił się do stanowiska prokuratora. Jednym słowem prawo surowe w osnowie okazało się wyrozumiałe za sprawą wydającego wyrok. Ostatecznie sprawców skazano na trzy miesiące pobytu w domu poprawy z zaliczeniem na poczet kary pobytu w areszcie. Sąd Apelacyjny Królestwa, jako organ II instancji, orzeczenie utrzymał w mocy.