Nie tylko „Coś do ukrycia”

0

Rozmowa z Iwoną Kowalską, poetką, pisarką i blogerką, radcą prawnym z OIRP w Kielcach.

Pani książka „Coś do ukrycia” zaskakuje. Bawi i jednocześnie zmusza do refleksji. Jak powiedział klasyk – „z samych
siebie się śmiejecie”. Skąd pomysł?

– Nie miałam jakiegoś konkretnego planu, choć zawsze lubiłam pisać. Właściwie to fabuła sama pojawiła się w mojej głowie
i po prostu ją spisałam. Jak pan czytał, w takiej trochę zabawowej konwencji. Zapewne była to odskocznia od pracy radcy prawnego, która nie jest szczególnie zabawna. A mówiąc poważniej: wymaga wiele wysiłku, zaangażowania i odpowiedzialności.

Nie obawiała się pani, że pani klienci ze zdziwieniem przyjmą żartobliwą formułę tej powieści. No bo jak to: radca
prawny i takie krotochwile…

– Raczej bałam się, czy książka zyska czytelników. Autor ma tylko taką alternatywę: albo się spodoba, albo nie. Moi znajomi
z pracy bardzo mnie dopingowali w pisaniu, dopytywali i… w końcu czytali. To było i jest bardzo miłe. Byłam bardzo zadowolona
z tego, że udało mi się tę powieść skończyć. Bo trzeba doprowadzać do końca to, co się zaczęło. Często rozmieniamy
się na drobne, gonimy za kolejnymi celami, zamiast skupiać się na czymś dla nas najważniejszym. To jest już prosta droga
do chaosu. Pisanie książki nauczyło mnie takiego precyzyjnego sposobu myślenia. Choć z drugiej strony zawsze się obawiałam,
że jak za bardzo zaangażuję się w pisanie, to może na tym stracić praca zawodowa – taki nieustannie zaciągnięty
hamulec. Na razie jednak jestem autorką jednej książki, ciągle nie uważam się za pisarkę.

Zawsze można pisać pod pseudonimem…
– Kiedyś myślałam, że byłoby to nieuczciwe wobec samej siebie i czytelników. Dziś wydaje mi się to ciekawym rozwiązaniem
dylematu: poważny radca prawny i lekkie, zabawowe treści. Sądzę, że byłoby mi łatwiej pisać – nie miałabym tego podświadomego, ale ciągłego odniesienia do pracy zawodowej. Osłabłyby te wszystkie blokady, obawy o pracę. Te obszary
byłyby wyraźnie oddzielone.

Śmiech jest dobry na wszystko?
– Może nie na wszystko, ale na wiele. Uważam, że dobra rozrywka, śmiech właśnie, może łączyć, a nie dzielić. To w dzisiejszych
czasach jest bardzo cenne. Co nie znaczy, że powinniśmy być wobec wszystkich pojawiających się problemów neutralni. Ale szukajmy tego, co łączy, a nie dzieli. I tego szukałam, pisząc „Coś do ukrycia” – trochę uśmiechu i radości.

Ale „radca prawny” brzmi dumnie…
– Brzmi dumnie, ale i zobowiązuje. Często słyszałam, że radca prawny powinien więcej niż inni. I w jakimś sensie tak właśnie
jest. Nie może uczyć się na błędach, bo wtedy ucierpi jego klient. Dlatego tak ważna jest dla młodego prawnika dobra
relacja z mądrym patronem. To od niego zależy, czy świeżo upieczony radca prawny znajdzie swoje miejsce na bardzo
wymagającym rynku prawniczym. Zawsze starałam się, aby moi aplikanci byli dobrze przygotowani, by oprócz merytorycznej
wiedzy poznali także tzw. miękkie umiejętności.

Wiem, że kolejna powieść już jest prawie gotowa. O czym przeczytamy tym razem?
– Tak, jest już blisko końca, tym razem w nieco poważniejszym klimacie. Tak w ogóle to kiedyś miałam plan, by „Coś do ukrycia”
miało swoją kontynuację: sądziłam, że będą trzy tomy przygód Julki, Baśki i znajomych. Uznałam jednak, że ta konwencja
już się wyczerpała. Stąd powieść o prawniku, który… traci pamięć.

Jak pogodzić pisanie – jest pani także twórcą wierszy i krótkich form literackich – z pracą zawodową i… domową?
– Najprostsza odpowiedź: praca zawodowa ma zawsze priorytet. A nie ma nigdy końca. Samo pisanie książki to żmudna
praca wymagająca skupienia i czasu. Bardzo trudno jest to robić, gdy ma się tak wyczerpujące i odpowiedzialne zajęcie,
jakim jest zawód radcy prawnego. Wszyscy wiemy, że nie wystarczy zamknąć drzwi firmy. Ta praca angażuje nas nawet
podświadomie. Efekt jest taki, że nawet gdy wieczorem odpalam komputer, to nie po to, by pisać kolejny rozdział, ale
raczej pozew. To jest mój codzienny wybór. I jest łatwy do rozstrzygnięcia: interes klienta ma zawsze pierwszeństwo.
A czasu wymaga także dom: dzieci niby już dorosłe, ale przecież nas potrzebują. Muszę jednak jakoś wygospodarować
czas także na literaturę. Pracuję w zawodzie prawnika już ponad 20 lat, z czego 11 lat jako radca prawny. Może trzeba trochę zwolnić? Znaleźć czas na pisanie. Na razie to tylko takie nie do końca sprecyzowane marzenie, ale…

Ale z literatury mogą wyżyć bardzo nieliczni.
– Oczywiście trudno jest utrzymać się z pisania powieści czy wierszy i wcale nie mam takiego zamiaru. Nie widzę się
(jeszcze?) siedzącej na rozświetlonej słońcem werandzie, z kubkiem aromatycznej kawy i komputerem, który prawie
sam wysnuwa kolejne rozdziały kolejnej powieści. Poznałam świat wydawców, wiem, jakimi kryteriami się kierują, co jest
dla nich najważniejsze. To bardzo trudny, chciałoby się powiedzieć – bezwzględny rynek. I ta wiedza doprowadziła mnie do
pomysłu, by samemu wydać swoją kolejną pozycję. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

W jednym z wywiadów powiedziała pani, że literackie pomysły pojawiają się często w trakcie jazdy samochodem.
– Tak, to prawda. Mieszkam w niewielkiej miejscowości w pobliżu Gór Świętokrzyskich. Właściwie prawie z każdego miejsca
widać górujący nad okolicą Święty Krzyż. Kancelarię mam w Kielcach, obsługuję też lokalne samorządy, więc właściwie
codziennie przemierzam te wspaniałe, zielone okolice. Te podróże dają wytchnienie i natchnienie. Lubię też dalsze wyprawy,
planuję przejechanie 17 najpiękniejszych tras Europy. Trzy z nich już za mną. Czasem w trakcie przejażdżki powstaje
wiersz.

Właśnie! Są jeszcze wiersze i fraszki, małe formy na www.iwonakowalska.pl. Wśród nich rozmowy z psem
szczególnie mi bliskie, bo też lubiłem pogadać z moimi futrzanymi przyjaciółmi.

– Moje wiersze, pisane od przypadku do przypadku, żyją w internecie i pewnie żyć w bezmiarze sieci będą jeszcze długo,
ale to jednak byt nieco ulotny. Bliscy namawiają mnie, by wydać te małe formy, by nie uciekły, nie rozmyły się w internetowej
studni bez dna. By jednak stały się pamiątką, która kiedyś będzie też wspomnieniem.

Jest pani także autorką bloga prawniczego „Prawo samorządowe, o samorządzie gminnym inaczej”. Media społecznościowe to chyba już dziś podstawowa forma komunikacji?
– Mój blog, który jest też na Facebooku, pozwala mi łączyć prawo z moją potrzebą kreacji. Specjalizuję się w prawie samorządowym
i dzielę się swoimi doświadczeniami. Ten blog, który nawet ze swojej definicji nie wymaga szczególnej dbałości o aktualność, jednak owocuje obfitą korespondencją, wymianą e-maili. W jego obszarze działa zamknięta grupa dyskusyjna. Ale w blogu nie wypowiadam się na tematy aktualne. Już chyba wspomniałam, że nie jestem „wojującym” radcą prawnym. Czasami dziennikarze proszą o taki komentarz, ale ja uważam, że byłoby to niekorzystne dla klienta. Ważne jest, aby kierownik jednostki, którą obsługuję, spał spokojnie, a nie zastanawiał się, co ja na jakiś temat powiedziałam publicznie. A co myślę, to już tylko ja wiem.

Ma pani swoją ulubioną książkę?
– Nie, a może lepiej powiedzieć, że mam ich kilka. Ciągle mam głód nowych rzeczy, szukam ich. I czytam. n Na swojej stronie napisała pani: „Dużo czytam, mało śpię. Wierszami uszczelniam oczy, gdy życie wieje zbyt mocno. Spisuję historie, które pojawiają się same, prosząc nachalnie o uwagę. Ponieważ życie codzienne robi to samo, wciąż mam za sobą tylko jedną wydaną powieść”. A ja dodam: czekamy więc na kolejną. Czuję, że chyba nie mam już wyboru.

I o to właśnie mi chodziło.


Rozmawiał Krzysztof Mering

Iwona Kowalska – jest absolwentką prawa na Wydziale Prawa UMCS w Lublinie oraz studiów podyplomowych w zakresie ekonomii; obecnie doktorantka na wydziale prawa macierzystej uczelni, radca prawny, pisarka i poetka. Autorka wydanej w 2018 r. powieści „Coś do ukrycia” i kilkudziesięciu wierszy publikowanych na autorskim blogu https://iwonakowalska.pl/. Partner w Kancelarii Radców Prawnych Kocańda Kowalska Marek i Partnerzy. Specjalizuje się w prawie samorządu terytorialnego, pomaga jednostkom samorządu terytorialnego, zakładom budżetowym, szkołom oraz innym instytucjom z sektora finansów publicznych we wszystkich aspektach ich działalności. Jest wykładowcą prawa administracyjnego oraz autorem wielu publikacji z zakresu prawa samorządowego. Autorka bloga „Prawo samorządowe” – https://prawosamorzadowe.pl/.