Epidemia wyłudzeń, czyli podszywanie się pod radców

0
Fot. Adobe Stock

Odwiedzając strony internetowe radców prawnych, zwłaszcza zajmujących się własnością intelektualną, zetknąć się można w ostatnim czasie z komunikatami brzmiącymi w uproszczeniu „to nie my”. Są to odpowiedzi na masowo rozsyłane fałszywe wiadomości e-mail z żądaniem zapłaty, nierzadko nawet od razu z rzekomą fakturą.

Ale to nie wszystko. Sam ostatnio zetknąłem się z następującą sytuacją – moja klientka była „straszona” za niezbyt wiarygodnie przedstawione naruszenia. Straszący twierdzili, że ich prawnikiem jest mecenas Iksiński i naturalnie skontaktowałem się z nim w celu wyjaśnienia sprawy bez emocji między pełnomocnikami. Emocji jednak nie brakło z jego strony, ponieważ o swojej rzekomej reprezentacji dowiedział się ode mnie.

Nasza rozmowa przerodziła się w koleżeńską wymianę podpowiedzi, co można w tej sytuacji zrobić i jak sobie z nią radzić. Warto, by wyszła dalej – do szerszego grona radców. Każdy z nas w każdej chwili może zetknąć się z tym, że jest powoływany jako pełnomocnik wyłudzającego i nieraz nieistniejącego podmiotu.

Samorząd

Nie mogę od tego nie zacząć – pamiętajmy, że możemy liczyć na wsparcie swojej okręgowej izby oraz Krajowej Izby Radców Prawnych. Samorząd wspiera w kontakcie z organami i urzędami i co ważne – ma siłę większą od pojedynczej osoby, bo stoi za nim większa grupa i autorytet.

Jakie powinny być pierwsze kroki, gdy ktoś twierdzi, że na przykład otrzymał wezwanie w naszym imieniu – powiedzmy z tytułu praw autorskich? Może sprawdźmy najpierw, czy w ogóle takie na przykład zdjęcie czy fotograf istnieją. Oraz czy ewentualny fotograf, rysownik czy muzyk faktycznie są twórcami utworów – nawet faktycznie istniejących.

Posiadając tego typu wiedzę lub chociaż jej zarys, bo przecież nic nie jest pewne, kolejne kroki będą łatwiejsze.

CERT

W zasadzie bez wątpliwości można uznać, że rozsyłanie tego rodzaju fałszywej komunikacji to phishing – podszywanie się w celu wyłudzenia danych lub pieniędzy. Taki sam jak SMS o konieczności dopłacenia złotówki za przesyłkę przetrzymaną w paczkomacie czy rzekomo od bookingu, że rezerwacja wymaga przedpłaty blikiem.

I tak samo jak tamte można (i warto) zgłosić je do CERT – czyli zespołu w ramach NASK powołanego do reagowania na incydenty bezpieczeństwa komputerowego. Jest on w stanie doprowadzić do zablokowania wyłudzających numerów czy maili i generalnie utrudnienia przestępcom życia. To uratuje kolejnych potencjalnie oszukanych, a z punktu widzenia radcy zniechęci do używania właśnie jego danych na przyszłość.

Fot. Adobe Stock

SMS można zgłosić na numer 8080 – zresztą nie tylko w naszych, radcowskich podszyciach. Podejrzaną stronę internetową – przykładowo udającą naszą własną – zgłosimy natomiast, zaglądając na stronę CERT-u lub bezpośrednio pod linkiem: https://incydent.cert.pl/domena#!/lang=pl.

Skarbówka

Takiego śródtytułu być może nie każdy się tu spodziewał. Pomyślmy jednak – masowo wysyłane w naszym imieniu fałszywe faktury! Może nie w pierwszej kolejności, ale i z tym warto zrobić porządek.

A zatem „przyznajmy” się urzędowi do „swoich” faktur. Przecież są na nich nasze dane, niby wystawione przez nas – za usługę, która nie miała miejsca. Poinformowanie urzędu skarbowego o tego rodzaju przestępczej działalności prowadzonej przez kogoś innego ułatwi nam uniknięcie potencjalnych konsekwencji podatkowych związanych z wyłudzeniami.

Zgłoszenie przestępstwa

A w pierwszej kolejności oczywiście warto zgłosić przestępstwo. Niekoniecznie wymaga to wizyty na policji czy w prokuraturze, choć zapewne dla radcy byłaby czymś mniej nieprzyjemnym niż dla większości innych obywateli. Można to jednak zrobić także na stronach gov, dokładniej tutaj: https://www.gov.pl/web/gov/zglos-przestepstwo.

Nie wykluczałbym także – choć w praktyce może być trudno – zastosowania przepisów o ochronie dóbr osobistych. W branży zdarzało się jednak uznanie za nie stosowania danych aplikantki w celu wypisywania wiadomości do osoby, z którą rzekomo mąż zdradzał żonę – więcej szczegółów kryje się pod sygnaturą I ACa 1559/15 (Sąd Apelacyjny w Krakowie, 17 lutego 2016 r.).

Fałszywe serwisy

A jeśli nasze nazwisko nie znajdzie się w fałszywym piśmie czy fakturze, nie zostanie niepotrzebnie powołane w dyskusji stron – po prostu pojawi się „tylko” na jakiejś podejrzanej stronie? Takie też się ostatnio pojawiają – bez informacji o właścicielu czy administratorze danych i zasadach ich przekazania. Sugerujące współpracę poszczególnych radców z serwisem – choć on z reguły nie ma nawet o ich istnieniu pojęcia. I co chyba najgorsze – z „poradami” o znikomej jakości, wręcz wprowadzającymi w błąd.

Nagłaśniajmy istnienie tych serwisów i odsyłajmy do wiarygodnych – jak choćby szukajradcy.pl. Przyda się też zaglądać, na kogo wskazują podawane tam konta. Skontaktowanie się z serwisem i wyrażenie woli bycia z niego usuniętym to naturalny pierwszy krok – jak dotąd praktyka wskazuje jednak, że zwykle nieskuteczny. Co jeszcze można zatem zrobić, jak przeciwdziałać?

Przydatne może być złożenie skargi do Urzędu Ochrony Danych Osobowych oraz Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów – odpowiednio w zakresie nielegalnego przetwarzania naszych danych, jak i ryzyka naruszenia praw konsumentów. Ale nie tylko – przydać się może także wniosek o deindeksację strony z wyników wyszukiwania, złożony zwłaszcza do Google. Dzięki temu nie będzie się ona objawiać osobom poszukującym pomocy prawnej.

Podsumowanie

Jak widać, możliwości reagowania pod kątem prawnym jest wiele. Z drugiej strony – niekoniecznie gwarantują one skuteczność i stąd, jak widać, przydają się komunikaty na stronach kancelarii będących ofiarami podszyć. Zachęcam do czujności, a gdyby jednak padło na nas – nieodpuszczania i utrudniania naruszycielom życia tak, by dali spokój konkretnemu radcy i naszemu zawodowi jako całości.

TOMASZ PALAK
radca prawny, prelegent, autor artykułów na www.tomaszpalak.pl i w prasie, wykładowca WSB, WSAiB, WSEI i UTH