Życie codzienne mieszkańców Krakowa XIX w. w świetle dawnych aktów prawnych

0

Ponad 1 tys. aktów prawnych (obwieszczeń, zarządzeń, rozporządzeń)
mających postać afiszy zachowało się w zbiorach Archiwum Narodowego w Krakowie. Dziś są one bezcennym źródłem informacji na temat tego, czym żył Kraków w XIX w., jakie były jego codzienne problemy,
i jak sobie z nimi radzono. Znajdziemy tam informacje o poborze
do wojska, wymiarze nowych podatków, ale także te świadczące,
że lokalnej władzy leżały na sercu najdrobniejsze kwestie życia
codziennego, nie było spraw błahych i wstydliwych.

Krakowski samorząd pisany przed duże S wszystko miał na oku. Gdy komuś coś leżało na sercu, wystarczyło napisać do magistratu, a po jakimś czasie „afiszer” rozlepiał na tablicach ogłoszeń stosowne zarządzenia. Oto ktoś poskarżył się, że damy spacerują po krakowskich Plantach w sukniach ze zbyt długimi trenami, które wzniecają kurz. A że kurz był sprawą śmiertelnie poważną będącą zagrożeniem dla elegancji, w 1907 r. wydano obwieszczenie o następującej treści…

„Coraz częściej pojawiają się skargi, że Panie przechodząc po ścieżkach plantacyjnych włóczą za sobą treny sukien, wzniecając przez to kurz i pył w wysokim stopniu przykry dla przechodzącej i przechadzającej się publiczności i szkodliwy dla zdrowia. Aby temu zapobiec, Magistrat ze względów sanitarnych i porządkowych postanawia:

Na ścieżkach plantacyjnych należy nosić suknie w ten sposób, aby treny nie dotykały ziemi i nie wzniecały pyłu i kurzu. Osoby, niestosujące się do powyższego rozporządzenia, karane będą w myśl obowiązujących przepisów. Nad przestrzeganiem tego rozporządzenia czuwać będą dozorcy plantacyjni oraz organy c.k. Policyi.”

Uliczni grajkowie zmorą mieszkańców

W XIX w. zmorą porządnych mieszkańców miasta byli uliczni artyści. Co rusz to któryś pchał się na dziedziniec kamienicy w nadziei zarobienia kilku groszy rzucanych z okna. Można było tu obejrzeć wędrownych sztukmistrzów, posłuchać grajków, kataryniarzy. Zdarzali się nawet górale i muzykanci z Czech. Jednym słowem repertuar międzynarodowy. Jakość utworów wykonywanych przez takich posłańców Melpomeny i Polyhymni pozostawiała wiele do życzenia. Co więcej, były podejrzenia, że śpiewają oni nie tyle dla wywołania zachwytu, ile wręcz przeciwnie ‒ dla rozdrażnienia publiki. Dzięki temu mogli liczyć na szybki zarobek ze strony tych, którzy chcieli pozbyć się uciążliwego hałasu. Świadczy o tym m.in. obwieszczenie z 1848 r. odnalezione przeze mnie w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej:

„W różnych miejscach miasta Krakowa powtarzają się od niejakiego czasu tak zwane kocie muzyki, które nie tylko dla spokojności publicznej, lecz (…) dla następstw smutnych, które z tego wyniknąć mogą, usunąć koniecznie należy. Bezczelność [koncertujących – przypis] posunęła się albowiem do tego stopnia, że do różnych domów rozsyłano listy, strasząc kocią muzyką…”, gdyby określonej sumy pieniędzy nie zapłacono. „Przekonany, że żaden z dobrze myślących Mieszkańców miasta Krakowa w tych ekscessach udziału nie ma, wzywam tychże, by pomagając Zwierzchności, w razie spostrzeżenia [takich przypadków – przypis] natychmiast najbliższy posterunek policyjny (…) o tem uwiadomili.”

Rozporządzenie na pożegnanie wieszcza

Adam Mickiewicz zmarł w 1855 r. w Stambule, 4 lipca 1890 r.
nastąpiło zaś uroczyste sprowadzenie jego zwłok na Wawel. W XIX w. Kraków uchodził nie tylko za miasto królów, ale i pogrzebów – prawdziwą narodową nekropolię. W czasach zaborów tylko w Galicji artyści i bohaterzy narodowi mogli liczyć na godny pochówek połączony z manifestacją polskości. Było oczywiste, że wydarzenie przyciągnie tłumy. W trosce o bezpieczeństwo wydano więc poniższe rozporządzenie.

Na podstawie uchwały Magistratu z dnia 1go lipca b.r. zabrania się niniejszem używania dachów celem przyglądania się pochodowi pogrzebowemu w dniu 4 lipca b.r., a to z uwagi na bezpieczeństwo publiczne, pod odpowiedzialnością P.P. właścicieli, a względnie administratorów realności.

Sprowadzenie zwłok A. Mickiewicza na Wawel 4 lipca 1890 r.
Muzeum Krakowa, MHK-Fs35/IX

Akty prawne na tablicach ogłoszeń

W XIX w. jedną z podstawowych form publikowania aktów prawnych było ich wieszanie na tablicach ogłoszeń przytwierdzonych do ścian budynków. W ten sam sposób informowano o pogrzebach, nabożeństwach, wyprzedażach, widowiskach… Tego typu tablice – będące reliktem minionej epoki – odnajdziemy na wielu dawnych zdjęciach Krakowa.

Tablice ogłoszeń na ścianach budynku XIX-wiecznego Krakowa

Władzę interesował zwykły obywatel

Wierzę, że niejednemu łza zakręci się w oku podczas lektury powyższych przepisów i to nie tylko ze śmiechu, ale i z rozrzewnienia za starymi dobrymi czasami, kiedy to władzę interesował jeszcze zwykły obywatel. Proszę dzisiaj zwrócić się do urzędu z problemem wykraczającym poza zakres obowiązków zatrudnionego w nim urzędnika. Nikt nie będzie wiedzieć, co zrobić z pismem i komu je przekazać, w konsekwencji kłopotliwy dokument zostanie złożony ad acta na wieczny spoczynek, a jego autor nie otrzyma nawet odpowiedzi. Żyjemy w smutnych czasach administracji rozbudowanej do bizantyjskich rozmiarów, w których coraz trudniej przebrnąć przez gąszcz cudzych kompetencji. Potrzebna jest zazwyczaj śmierć dziecka, katastrofa pociągu lub morze łez wylane w świetle telewizyjnych kamer, by poruszyć serce władzy, która nagle zaczyna zauważać to, o czym wszyscy wiedzieli i zauważali w pismach wysyłanych do urzędu od dawna. Ze zgrzytem rusza nietoczone od lat koło legislacyjnych prac ociężale niczym lokomotywa po szynach z wiersza Juliana Tuwima.

Poniżej dwa obwieszczenia z końca XIX w. ze zbiorów Archiwum Narodowego w Krakowie.

Kupcom, straganiarzom i w ogólności osobom sprzedającym: owoce, masło, ser tudzież wędliny przeznaczone do cząstkowej sprzedaży nakazuje się, aby te na sprzedaż wystawione artykuły żywności przykrywali, a do zawijania tychże używali tylko czystego niezapisanego i niezadrukowanego papieru.

* * *

Coraz częściej pojawiają się wypadki, że wiatr tłucze szyby w oknach pozostawionych otworem bez zabezpieczenia i dozoru, a spadające kawałki szkła zagrażają bezpieczeństwu osób przechodzących ulicą. Wobec tego Magistrat wzywa wszystkich pp. właścicieli domów i pp. Lokatorów zajmujących mieszkania do czuwania, aby okna silnie obsadzone były, nadto haczykami lub w inny sposób tak przytwierdzone, żeby wiatr nie mógł niemi dowolnie poruszać. – W razie zerwania się silniejszego wiatru, należy okna natychmiast pozamykać i nigdy ich bez dozoru otworem nie zostawiać.

Wszelkie przekroczenia tego rozporządzenia, jak również wypadki potłuczenia szyb przez wiatr lub nieostrożność mieszkańców, będą w myśl obowiązujących przepisów, o ile nie podpadną pod kodex karny, przez Magistrat grzywnami względnie aresztem karane.