Rozmowa z Jackiem Żuławskim, Prezesem Krajowej Rady Radców Prawnych w latach 1991?1995 (III kadencja)*.
Obchodzimy 40. rocznicę istnienia naszego samorządu. Czy wówczas, w początkach lat 80., zakładał pan, że uda się radcom prawnym w ciągu tego czasu tyle osiągnąć? Mamy teraz takie same uprawnienia jak adwokaci. Przewidywał pan, że to się stanie tak szybko?
Osobiście nie sięgałem tak daleko. Zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że środowisko radców prawnych ma dużą przyszłość przed sobą ze względu na to, że zajmuje się sprawami gospodarczymi.
A jakie były początki pana prezesury?
Mam pewne wyrzuty sumienia w stosunku do świętej pamięci prezesa Sałajewskiego, który przed pierwszym zjazdem prowadził kampanię, żeby mnie ?ubrać w łańcuch prezesa?, którego wówczas zresztą jeszcze nie było. Ale ja się uchylałem, bo wydawało mi się, że inni będą lepsi. W końcu się zgodziłem, gdyż wielu ludzi mówiło mi, że to jest potrzebne, że trzeba… Stąd czteroletnia kadencja prezesa. A konfliktów było bardzo dużo.
Chodzi również o konflikty wewnętrzne.
Nie, wewnętrznie to nie były konflikty tylko odmienności w dążeniach. Ja się przeciwstawiałem połączeniu z adwokaturą, bo wiedziałem, że bylibyśmy wtedy zdominowani. Przecież zawsze adwokaci dominowaliby ich stuletnim doświadczeniem, przeszłością i niewątpliwymi zasługami. Zawsze bylibyśmy młodszym bratem. Uważałem, że trzeba być samodzielnym.
Ta wewnątrzśrodowiskowa presja na połączenie chyba była dosyć silna?
Bardzo silna.
Już pod koniec lat 80. zaczął się tworzyć wolny rynek, więc chodziło także o kwestie pozycji materialnej. A i niektórzy chyba widzieli swoją przyszłość bardziej w strukturze stabilnej, zakotwiczonej w realiach bez konieczności pracy nad stworzeniem własnej marki.
Niektórzy nie wierzyli w to, że rozwój normalnych stosunków, cywilistycznych stosunków gospodarczych opartych na funkcjonowaniu prawa, a nie na systemie nakazowo-rozdzielczym, musi doprowadzić do wielkiego zapotrzebowania na ludzi, którzy pomogą tym, którzy się na funkcjonowaniu reguł cywilnoprawnych w gospodarce wolnorynkowej nie znają. A tak się stało. Ci, którzy chcieli skorzystać z tego dziejowego momentu i mieć pełne uprawnienia, własne kancelarie, dążyli do połączenia z adwokaturą. Zresztą, ponieważ wywodziłem się ze środowiska adwokackiego, byłem zawsze dla radców adwokatem, a dla adwokatów radcą
i tak już zostanie.
Gdyby pan miał wymienić trzy elementy, trzy główne sprawy, które zaprzątały pana głowę jako prezesa, oprócz tej wewnętrznej polemiki dotyczącej przyszłości zawodu, to co by to było?
Pierwszą rzeczą, na której mi zależało, było wprowadzenie wielości form wykonywania zawodu i ich równoważność. Chodziło o to, żeby poza koniecznością zatrudniania się można było prowadzić kancelarie. Na początku był duży opór, ale potem, jeszcze za czasów mojej prezesury, wprowadzono właśnie tę zasadę wielości form wykonywania zawodu.
Drugą sprawą było logo, czyli znak, pod którym należy połączyć środowisko radcowskie. I bardzo się cieszę, że to logo jest używane do dzisiaj, chociaż słusznie dodano mu gałązki laurowe, bo zasługuje na to. No i trzecie, i chyba najważniejsze, to było pobudzenie środowiska do walki o miejsce samorządów zawodowych w Konstytucji RP. Kiedy wystąpienia Krajowej Rady do ówczesnego Marszałka Sejmu nie odnosiły skutku, zainicjowałem powołanie instytucji obecnie już nieistniejącej, czyli Stałej Konferencji Prezesów Samorządów Zawodowych, która zrzeszała wtedy 10 samorządów, powstałych według naszych wzorców i nas naśladujących. To Stała Konferencja Prezesów Samorządów Zawodowych walczyła wówczas, z czasem z sukcesem, o rangę zawodów zaufania publicznego w naszym systemie prawnym.
Rozmawiali Tomasz Osiński i Robert Durlik
*Fragment wywiadu przeprowadzonego z Prezesem Jackiem Żuławskim 2 kwietnia 2022 r. w Krakowie przez Sekcję Historyczną OBSiL.