O koszeniu trawy maszynką do golenia

0

Są w zasadzie niezmienne. Są ukryte. Często trudne do zrozumienia. Towarzyszą nam przez całe życie, choć o nich nic nie wiemy. Jesteśmy ich właścicielami, ale ich autorami byli nasi rodzice i nauczyciele. Nasze p r z e k o n a n i a. Coś, w co wierzymy, że jest słuszne, a nie zawsze jest prawdziwe. Wpływają na nasze zachowania. Były przyczyną większości konfliktów i wojen. Często niewiele mają wspólnego z faktami – mimo tego są  n a s z e  i gotowi jesteśmy ich bronić. Trudno je zmienić… Przykład?

Niektórzy z nas mają wewnętrzny przymus zjedzenia obiadu do końca… Nie mogą już jeść… ale zjedzą, bo wierzą, że tak trzeba. Skąd wzięło się to przekonanie? Kto nam powiedział „musisz być grzeczna/y i zjeść to do końca, bo tatuś/mamusia ciężko na to pracuje”? Ewentualnie: „bo musisz być duża/y i jak nie będziesz jeść, to nie urośniesz”. I z wdrukowanym przekonaniem „powinno się zjadać obiad do końca” spędzamy całe życie. A nawet mając 40 czy 50 lat, jedząc, łapiemy się na tym nawyku… ale przecież tak naprawdę wierzymy w co innego – „zmuszanie się do objadania nie jest zdrowe”. I wtedy doznajemy niekomfortowego dysonansu poznawczego – sprzeczności przekonań. Oba prawdziwe być nie mogą… I co robimy? Zjadamy do końca. Zmiana przekonań dokonuje się pod wpływem długotrwałych procesów (czasami) albo pod wpływem gwałtownych emocji i zdarzeń. Rzecz w tym, że my nie zmieniamy świadomie przekonań, bo w większości nie mamy o nich pojęcia. A jak już je poznany, to zmiana też nie jest łatwa – są bowiem częścią naszego ja, naszej tożsamości, tego kim jesteśmy, a raczej myślimy, że jesteśmy.

Jeśli sędzia myśli o sobie tak: „jestem sędzią, którego zadaniem jest rozstrzyganie sporów, a sądy to miejsca do ich rozstrzygania”, to z tego przekonania wynika zachowanie: brak zainteresowania rozwiązaniem sporów, czyli mediacji. Gdyby jednak sędzia o sobie myślał: „jestem po to, by pomagać ludziom, którzy przyszli do sądu ze swoim konfliktem”, to otwiera to przestrzeń do rozwiązywania sporów.

Gdyby radca prawny określił swoją rolę tak: „jestem po to, by ze wszystkich narzędzi, które są dostępne: procesu sądowego, negocjacji, mediacji, koncyliacji, zaproponować klientowi najlepszy dla niego sposób”, to pojawi się opcja rozwiązania konfliktu poprzez mediację. Ale jeśli studia prawnicze zbudowały prawnika tak, że jedynym sposobem radzenia sobie z konfliktem jest proces sądowy… to pozew jest automatyczną reakcją na każdy nierozwiązany konflikt.

Kiedyś wziąłem udział w posiedzeniu Wielce Szanownego Gremium, w którym uczestniczyły Szanowane Autorytety Prawnicze. Zastanawiano się, jak przekonać do mediacji. „Może jakieś spoty w telewizji” – padła propozycja. Uznano ją za świetną i rozpoczęto poszukiwania sponsorów. Gdyby zacni uczestnicy tego spotkania przeczytali sławną książkę (której nie wypada nie znać) noblisty Daniela Kahnemana „Pułapki myślenia”, zrozumieliby swój błąd. Ale nie czytali. Większość decyzji podejmujemy, kierując się podświadomością i nie angażując naszego umysłu do skomplikowanych analiz. Kilkusekundowy spot raczej nie zmieni czyichś przekonań. Akceptacja mediacji raczej nie odbywa się pod wpływem impulsu… i kilku zdań. Prawie 20-letni proces nakłaniania do zmiany przekonań wszystkich interesariuszy mediacji poniósł klęskę. Można oczywiście założyć naiwnie, że potrzebujemy kolejnych 20 lat, po których wszystko się zmieni. Na marginesie: sposoby radzenia sobie z konfliktami mogą dzieci poznawać już w szkole, studia winny kształtować postawy koncyliacyjne prawników, a aplikacje je utrwalać.

Wszystkim nie bardzo przekonanym do tego, co przeczytali, a wierzącym w tzw. racjonalne podejmowanie decyzji, zadam proste pytanie. Prawdopodobieństwo zakończenia ugodą sprawy gospodarczej skierowanej do mediacji w sądach okręgowych wynosiło w 2023 r. ok. 25%! Czy racjonalnie myślący sędzia nie powinien skierować sprawy do mediacji? Nawet gdyby 80% spraw miało wrócić bez zgody na mediację? Badania prowadzone w jednym z sądów okręgowych udowodniły, że mediatorzy „zrobili pracę” prawie trzech sędziów! Zmiana przekonań na temat swojej roli to trudny proces. Gdyby przekonywać kierowców do zapinania pasów, a palaczy do niepalenia papierosów w kawiarniach i restauracjach, to na efekt jeszcze pewnie czekalibyśmy do dziś. Wniosek? Wzorem innych państw powinny pojawić się w polskim systemie prawnym mechanizmy doprowadzające to tego, że strony w niektórych rodzajach spraw będą musiały podjąć próbę mediacji. Inaczej będziemy strzyc trawniki maszynką do golenia.