W społecznej świadomości prawnik to ktoś silny, odporny, nieustępliwy. Ktoś, kto potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji – czy to na sali sądowej, czy poza nią. Ale za togą i kodeksami kryje się człowiek, narażony na takie same emocje, frustracje i lęki jak każdy inny. A może nawet większe? Coraz częściej okazuje się bowiem, że bycie profesjonalnym pełnomocnikiem to nie tylko odpowiedzialność zawodowa, lecz także nieustanne wystawianie się na cel przemocy – tej werbalnej, emocjonalnej, a nawet fizycznej.
Współczesne społeczeństwo staje wobec coraz bardziej widocznego i uciążliwego zjawiska – przemocy i agresji, które wdzierają się w niemal każdą sferę życia. Mamy do czynienia z agresją w przestrzeni edukacyjnej, w pracy zawodowej, placówkach medycznych, a nawet w debacie politycznej, gdzie brutalny język staje się standardem, nie wyjątkiem. Nie każde zachowanie aspołeczne musi być penalizowane. Część z nich wymaga przeciwdziałania w sferze edukacji, profilaktyki, polityki społecznej. Niemniej jednak tam, gdzie pojawiają się zagrożenie, krzywda i cierpienie – milczenie ustawodawcy byłoby grzechem zaniechania.
Rada Adwokatur i Stowarzyszeń Prawniczych Europy (CCBE) postanowiła przyjrzeć się temu zjawisku z bliska. Zainicjowano szeroko zakrojone badania wśród europejskich prawników, pytając ich o doświadczenia związane z agresją, groźbami i nękaniem. Wyniki niepokoją – i nie chodzi o pojedyncze incydenty, lecz o regularność i skalę zjawiska, które dotyka również radców prawnych i adwokatów w Polsce.
Statystyki, które spłynęły z obu korporacji zawodowych w naszym kraju, są wymowne. Przemocy fizycznej doświadcza stosunkowo niewielu prawników, ale to tylko pozorna pociecha. Agresja słowna, groźby czy nękanie są zjawiskami znacznie bardziej powszechnymi. Prawie połowa radców prawnych i adwokatów doświadczyła agresji werbalnej wielokrotnie. Co piąty z nich słyszy pogróżki. Ponad połowa mówi wprost: jesteśmy nękani. Regularnie.
Problem nie jest więc marginalny. A mimo to reakcje ofiar są zaskakująco pasywne. Zdecydowana większość prawników nie zgłasza przypadków przemocy nigdzie poza prywatnymi rozmowami. Dlaczego? Czy to kwestia wstydu? Obawy o reputację? A może głęboko zakorzenione przekonanie, że prawnik nie może sobie pozwolić na słabość? Paradoksalnie profesja mająca stać na straży prawa i sprawiedliwości często sama pozostaje bezradna wobec naruszeń, których jest ofiarą. Niejednokrotnie sprawcami są ci, którzy jeszcze niedawno nazywali pełnomocnika „mecenasem” – byli klienci. Bywa też, że agresorem jest strona przeciwna, nieakceptująca faktu, że po drugiej stronie również stoi profesjonalista wykonujący swój obowiązek.
To wszystko pokazuje, że zawód prawnika, jakkolwiek prestiżowy i wymagający, nie jest wolny od ciemnych stron. Co więcej – etos prawniczy, oparty na sile, niezależności i odporności, może być zarazem pułapką. Bo jeśli nie wolno ci mówić o słabości, jeśli nie chcesz uchodzić za ofiarę, zaczynasz milczeć. A milczenie tylko pogłębia problem. Potrzebna jest zmiana świadomości – nie tylko społecznej, ale i środowiskowej. Diagnoza problemów jest niezbędna, bo bez niej trudno podjąć skuteczne działania, by realnie wspierać swoich członków. Trzeba rozbroić mit nieomylnego i odpornego prawnika, który sam daje sobie radę. Nie daje. I nie musi.
Społeczna dyskusja o przemocy i agresji musi więc iść w parze z działaniem. Potrzebujemy narzędzi prawnie skutecznych, a zarazem wyważonych. Musimy też pamiętać, że za każdą regulacją karną, za każdym przepisem kryje się człowiek – często bezsilny, bezbronny, wołający o sprawiedliwość. Dlatego prawo nie może być tylko na papierze. Musi żyć w orzeczeniach sądowych, w działaniach prokuratury i policji – ale i w świadomości obywatelskiej. Dopiero wtedy stanie się realną tarczą wobec przemocy, a nie tylko symbolem bezradności wobec tego, co „wszyscy widzą, a nikt nie reaguje”.
Dosyć milczenia, dosyć przemocy. To nie tylko tytuł. To wezwanie. Do odwagi. Do reakcji. Do solidarności. I wreszcie – do obrony tych, którzy każdego dnia bronią innych.
EWA URBANOWICZ
radca prawny, rzecznik prasowy OIRP w Lublinie