Nie umiem rysować

0
Fot. Archiwum KIRP. Grafiki Piotra Jedlińskiego

Z Piotrem Jedlińskim – grafikiem, ilustratorem i twórcą Ptaszka Staszka, współpracującym z Krajową Izbą Radców Prawnych, rozmawiamy o projektach oraz o tym, co go cieszy, a co denerwuje.

Piotr Jedliński

Podlasianin, ma 45 lat, żonę, troje dzieci, psa, kota i rybki. Z zawodu jest elektrykiem, ale nigdy się tym nie zajmował zarobkowo. Od zawsze interesował się komiksami i ilustracjami, prowadzi własną agencję graficzną. Przyznaje otwarcie, że nie zna się na ptakach, choć na potrzeby promocji książki przyjął, że Ptaszek Staszek jest… wróblem.

Fot.: Studio Wasabi

Niemal każdy, kto korzysta na co dzień z Facebooka czy Instagrama, zna Ptaszka Staszka. Jak się narodziła ta postać?

To mało porywająca historia, ale opowiem… Ja nigdy nie pracowałem na etacie, sam zarządzam swoim czasem i mam go całkiem sporo. Na co dzień prowadzę agencję graficzną, bo grafika mnie interesowała, odkąd pamiętam. Kilkanaście lat temu zainspirowałem się twórczością takiego gościa, który się nazywa Zuch Rysuje. Bardzo mi się podobały jego prace. Były one zresztą wtedy bardzo popularne. Zacząłem więc prowadzić blog i tworzyć projekty na potrzeby swojej firmy. Robiłem komiksy z postaciami w kształcie jajek i dopisywałem do tych obrazków różne historie. Tak się zaczęła zabawa z komiksem. Blog miał niewielkie zasięgi, w zasadzie docierał do wąskiej grupy znajomych i naszych klientów. A później pomiędzy te jajkowe postacie wleciał ptaszek… i wylądował w szufladzie na kolejnych parę lat.

Co zatem sprawiło, że wyleciał z szuflady i stał się gwiazdą?

Po kilku latach odnalazłem te rysunki i postanowiłem wrzucić je do sieci. Z każdym kolejnym obrazkiem grono lajkujących się powiększało. Najpierw było to kilkadziesiąt polubień, potem kilkaset. Przełom jednak nastąpił, kiedy wypuściłem obrazek: „Dobrze walnąć kawkę z rana”, który zdobył naprawdę dużą popularność. W ciągu tygodnia profil zyskał kilka tysięcy obserwujących, więc postanowiłem to pociągnąć. Ptaszek Staszek daje mi sporo radości i naprawdę lubię go rysować. No i, nie ukrywam, zaczął mi przynosić też zyski.

A skąd się wzięło imię Staszek?

Bo się rymuje z Ptaszek. Pomyślałem, że to tak głupie, że aż fajne. I tak zostało (śmiech).

Twoje grafiki są bardzo charakterystyczne – pełne humoru i często mocno sarkastyczne, z dużą dozą dystansu, ale też refleksji… Skąd czerpiesz inspiracje?

Rano, przed godz. 8 robię sobie kawę, odpalam komputer, mam czas na poklikanie w Internecie, zorientowanie się, co się dzieje na świecie i w Polsce, i jeśli wpadnie mi do głowy coś ciekawego, to zaczynam rysować. A że grafika Ptaszka Staszka nie jest skomplikowana, to idzie dosyć szybko. Zwykle zajmuje mi to około 15–20 minut. Staram się przy tym nie komentować polityki i nie planować postów do przodu, choć może powinienem to robić (śmiech). Mówiąc krótko, inspiruje mnie życie, nie mam żadnej strategii, działam spontanicznie.
I, co ciekawe, ja nie potrafię rysować, serio. Ptaszek Staszek powstał w 100% na komputerze i nawet gdybym bardzo chciał, to nie umiałbym odtworzyć jego krzywizny ręcznie (śmiech).

A jak nawiązałeś współpracę z Krajową Izbą Radców Prawnych?

Około dwóch lat temu robiłem projekt dla radców prawnych z Krakowa i wtedy wyszło to całkiem fajnie, choć był to jednorazowy strzał. Później odezwała się do mnie Krajowa Izba Radców Prawnych. Zaprojektowałem kubki i tak się narodziła współpraca. Zrobiłem dla KIRP już kilka projektów i mam nadzieję, że będzie ich więcej, bo mi się to podoba. Oni chyba też są zadowoleni (śmiech).

Jak powstawały koncepcje grafik na potrzeby KIRP? Miałeś swobodę artystyczną?

Tak, miałem pełną swobodę. Krajowa Izba Radców Prawnych przekazała mi jedynie zakres tematyczny, wokół którego miałem się poruszać, i to było dla mnie bardzo wygodne. Ja jestem taką osobą, która nie umie pracować bez ram. Gdyby ktoś do mnie przyszedł i powiedział: „Weź, zrób mi jakiś śmieszny obrazek”, to miałbym problem. Ale jeśli dostaję zakres tematyczny i format, to przychodzi mi to z łatwością, bo jestem zadaniowcem. Dogadaliśmy się więc idealnie i naprawdę dobrze to wyszło.

Jak oceniasz pracę na rzecz tak poważnej instytucji na tle swoich innych projektów? Widzisz różnice?

Prowadząc agencję, wielokrotnie spotykałem się z klientami czy dużymi korporacjami i to ja proponowałem im swoje usługi – wizytówki, ulotki, banery reklamowe… Musiałem się wtedy mocno spinać i kosztowało mnie to dużo energii. Ptaszek Staszek przyniósł mi wolność i wewnętrzny luz. Dzisiaj robię to, co chcę, a nie to, co muszę. Jestem w stanie rozmawiać nawet z „tęgimi głowami” swobodnie i bez stresu. Pozbyłem się kompleksów małej agencji z Białegostoku. Z Krajową Izbą Radców Prawnych rozmawia mi się bardzo dobrze, nie ma żadnych niedomówień, zawsze jest jasno i klarownie. Bardzo sobie to cenię. Z drugiej strony tak sobie myślę, że jeśli ktoś dzwoni do Ptaszka Staszka, znając ten projekt, to wie, czego się spodziewać, i też ma w sobie sporo wewnętrznego luzu (śmiech). Ale mówiąc serio, nie miałem wcześniej styczności z instytucjami tego typu, więc nie mam porównania. Z KIRP jednak pracuje mi się naprawdę doskonale.

A jak ci się udaje balansować między powagą instytucji a ciętym humorem, z którego Ptaszek Staszek przecież słynie?

Cóż, czasem muszę się hamować, ale daję radę (śmiech). Ptaszek Staszek wyrósł na ciętym dowcipie, trochę nawet na pograniczu wulgarności, ale ostatnio jest już trochę grzeczniejszy. Na potrzeby formalne w ogóle stał się „aniołkiem” (śmiech). Promuje zawód radcy prawnego, pomaga szukać pomocy prawnej, zahacza o biegłość w AI. Jest to ciekawe i podoba mi się. Cieszę się, że KIRP uznał, że Ptaszek Staszek może „sprzedać” i taką tematykę.

Fot. Archiwum KIRP. Grafiki Piotra Jedlińskiego

Projekt stał się uniwersalny…

Tak, na tyle, że użytkownicy Internetu zaczęli Ptaszka Staszka regularnie kraść. Nie wszyscy są tak uczciwi jak KIRP. Administratorzy małych profili, ale nie tylko, bo robią to też duże firmy czy nawet miasta, wykorzystują go na własnych fanpage`ach, bo chcą sobie zwiększyć ruch na stronie. Nie udostępniają jednak Ptaszka Staszka z oficjalnego profilu za pomocą przycisku „udostępnij”, tylko zapisują moje grafiki i wstawiają je jako ilustracje swoich postów. Kiedyś by mnie to może nawet cieszyło, ale dzisiaj Facebook płaci za ruch i wykorzystywanie Ptaszka Staszka czy innych nośnych grafik, bo problem dotyczy wielu twórców, to zwykła kradzież, mająca na celu zdobycie lajków zerowym kosztem, i jednocześnie okradanie mnie z ruchu na moim fanpage’u. Często ci ludzie, którzy robią takie rzeczy, nawet nie zdają sobie z tego sprawy, więc może przydałaby się większa edukacja w tym zakresie. Na dziś mam dwa wyjścia – zgłosić naruszenie Facebookowi, i to zwykle działa, albo oddać sprawę do kancelarii prawnej i dochodzić swoich praw na drodze formalnej, co też zdarzyło mi się kilka razy zrobić. Problem jest też w sądach, kiedy taka sprawa już tam trafi. Koleżanka rysowniczka jeszcze niedawno musiała tłumaczyć sędziemu na rozprawie, czym się różni profil firmowy od prywatnego, a udostępnienie od wrzucania. Słabe to jest.

Fot. Archiwum KIRP. Grafiki Piotra Jedlińskiego

Nad czym obecnie pracujesz? Rozważasz może rozwinięcie Ptaszka Staszka o inne formaty czy instytucje podobne do KIRP?

Na ten moment nie. Krajowa Izba Radców Prawnych podeszła do sprawy ze sporym dystansem i fajnie. Myślę, że wyszło im to na dobre, ale nie wszyscy mają taką odwagę. Jeśli zaś chodzi o formaty, mam na koncie książkę „Pamiętniki Ptaszka Staszka”, wydaną przez Znak, która się całkiem dobrze sprzedała. Myślałem też o stworzeniu animacji, ale na to potrzeba czasu. Może kiedyś…

Czego możemy ci zatem życzyć na przyszłość?

Nie wiem. To, co chciałem osiągnąć, to już osiągnąłem, i jestem szczęśliwy. Może chciałbym kiedyś dojść do takiego etapu, kiedy nie będę musiał pracować, i będę mógł zająć się tylko Ptaszkiem Staszkiem (śmiech).

Rozmawiała Marlena Felisiak